wtorek, 28 lutego 2017

Dziewiąty Mag - recenzja

Dziewiąty Mag - recenzja

Autorka: A. R. Reystone
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Trylogia: Dziewiąty Mag
Ilość stron: 543

Na samym początku chciałabym Was bardzo przeprosić za naszą długą nieobecność na blogu. Niestety, ferie się skończyły, a ja jeszcze przez chorobę musiałam masę rzeczy nadrabiać :( uroki szkoły. No i jeszcze internet mi nawala, więc nie jestem na bieżąco z informacjami, ale spokojnie, już wróciłyśmy do żywych. Przynajmniej trochę... Co do konkursu - nie obawiajcie się już niedługo pojawią się wyniki :)

Wracając do recenzji... Może zaczniemy od opisu. Otóż historia opisana w książce opowiada o trzydziestoparoletniej Ariel. Jest ona współzałożycielką kliniki weterynaryjnej, na której wybudowanie i podtrzymanie poświęciła większość swojego życia. Tę pozostałą część zmarnowała na małżeństwo ze Stevenem (nienawidzę typka), choć z tego związku powstała jedna dobra rzecz - Amanda, jej córka (w tej części nie odgrywa zbyt wielkiej roli, ale musicie wiedzieć, że w kolejnych będzie się dość często pokazywała, bo to trylogia). Życie Ariel było niby poukładane, trochę zabiegane, ale jednak spokojne. Do czasu... Wszystko zaczęło się sypać, kiedy odwiedził ją pewien nadzwyczajnie piękny mężczyzna. Nawet raz prawie straciła przez niego życie, ale w sumie też została przez niego uratowana. Mimo całej swojej urody opowiada niestworzone rzeczy...coś o smokach, innym świecie... kobieta podejrzewa, że ma coś nie tak z głową. Po pewnym czasie tajemniczy mężczyzna znika i Ariel ma nadzieję, że już się nie pojawi. I ma rację, zamiast niego przychodzi inna osoba z wprost hipnotyzującymi, błękitnymi oczami, które niechybnie zwiastują masę kłopotów...

Chyba to już jakaś reguła, że zaczynam od okładki, więc chyba będę się jej trzymać i znowu pierwszy będzie ten temat. Okładka jest po prostu cudowna! Już fakt, że jest biała na pewno przyciąga wzrok i jeszcze ten smok, napis idealnie pasujący do całej reszty. Od razu uprzedzam, że większość moich książek ma świetne okładki, więc często spodziewajcie się mojego zachwytu nad wizerunkiem książek. Mimo, że mówi się "nie oceniaj książki po okładce" ja robię to bardzo często. Widzę na półce książkę i pierwsze na co zwracam uwagę to jej wygląd. Potem sprawdzam tytuł, opis i ewentualnie ją kupuję. Wiem, że dużo osób zanim kupi książkę sprawdza na różnych forach, jak inni ludzie ją oceniają i w ogóle... ale to nie dla mnie, najpierw robię potem myślę. Raz nawet kupiłam drugi tom jakiejś serii obiecując sobie, że znajdę pierwszy... no tak, od jakichś dwóch lat leży w szafie, nieprzeczytany, osamotniony bez pierwszej części. Trochę się rozpisałam i to jeszcze nie na temat. Mogę wam tylko powiedzieć, że fabuła jest świetna i możecie kupować w ciemno. Jedyne do czego mogę się przyczepić to to, że na okładce widnieje smok Croy i miał on podwójną parę skrzydeł, co jest dość istotnym szczegółem i myślę, że mogliby go wziąć pod uwagę.



Co do samej historii to szczerze muszę powiedzieć, że jestem nią oczarowana. To jedna z tych książek, które czytam po raz setny i wciąż mi się nie nudzi. Wątki są tak super połączone, dopełniają się, na wyjaśnienie niektórych spraw trzeba poczekać i to dodaje tajemniczości. Bohaterowie mają poczucie humoru, nie są tacy sztywni i w ogóle. Oczywiście nie mogło zabraknąć tu wątku miłosnego, wokół którego cała akcja książki się tutaj kręci. Co dziwne jakoś mi to nie przeszkadza. Może tylko niektóre sceny, tak zwane 18+, są zbyt... dla dorosłych (?!), nie wiem jak to nazwać. No, ale tak to jest świetniaście. Jak za pierwszym razem to czytałam, to jest tam taki moment o tym, jak działają "rodziny" w tamtym świecie. Najpierw zobaczyłam ten fragment, potem musiałam kilka razy jeszcze przeczytać, z trudem przetrawić, a później zastanawiałam się jak autorka na to wpadła. Serio... masakra. No cóż jest to oryginalne, pomysłowe, trochę chore, ale przynajmniej nigdy nie zapomnę tej książki. Drugą ciekawą rzeczą jest to, że bohaterami są osoby zbliżające się do czterdziestki. Nie byłoby to dziwne w jakimś kryminale albo książce psychologicznej, ale w gorącym romansie fantasy?! Oczywiście mi to nie przeszkadza i myślę, że nikomu z czytających też nie będzie, a dzięki temu powieść wybija się nad inne w swojej oryginalności.

To może teraz coś o tematyce fantasy. Uwielbiam wszelkiego rodzaju fantastyczne rzeczy i chyba moja miłość do nich najbardziej urosła przez tę książkę. Te wszystkie zaklęcia, eliksiry klątwy moim zdaniem o stokroć przerastają Harrego Pottera. Fabuła na pewno nie jest przewidywalna. Co to, to nie. Czasem podczas moich sesji czytankowych miałam taki zastój i kompletnie nie wiedziałam co się wydarzyło i jak. Znalazłam tylko jeden minus i to taki trochę na siłę. Zawsze w książkach fantasy, jak trzeba wytłumaczyć osobie normalnej, że istnieją smoki, inny świat i magia, to jest to dość dziwnie tłumaczone. Tak nienaturalnie, jak w bajce dla dzieci. Ta książka bije na głowę wszystkie inne pod tym względem, ale są momenty gdzie po prostu się tego nie czuje, chociaż i tak uważam, że autorka świetnie sobie z tym poradziła.

Jeszcze tylko dwie ciekawostki. Książka nie ma rozdziałów, takich do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Nie jest na jakiejś stronie napisane "ROZDZIAŁ 1", tylko całość jest podzielona na fragmenciki rozdzielone znaczkami smoka. Czasem taka część może mieć osiem stron, a czasem pięć linijek, co moim zdaniem też jest super, ponieważ kiedy chce się wstawić tylko jakąś reakcję lub króciutki dialog, to nie trzeba robić oddzielnego rozdziału, który miałby tylko jedną stronę i dziwnie by to wyglądało. Druga ciekawostka to to, że A. R. Reystone to tak naprawdę pseudonim polskiej pisarki. Sama się na to nabrałam i przez jakiś rok myślałam, że to ktoś ze Stanów lub Anglii.

Moja ocena: 10/10

Jeszcze na sam koniec chciałabym przeprosić za wszystkie błędy i jakieś nieścisłości w tej recenzji, ale znowu jestem chora i jeszcze do tego niewyspana, bo przez cały weekend byłam na wyjeździe i raz spałam trzy godziny, a drugi raz cztery i wciąż staram się to odespać, więc do zobaczenia i idę spać :)
/Sara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz