środa, 25 października 2017

"Dywizjon 303" - Krótka historia zapomnianych bohaterów














Tytuł: „Dywizjon 303”
Autor: Arkady Fiedler
Rok wydania: 1942r
Gatunek literacki: Literatura faktu
Kategoria: Lektura szkolna
Tematyka: II Wojna Światowa, alianci, Polacy w Bitwie o Brytanię
Ilość stron: ok.115


Dzień dobry! Minęły już chyba 3 miesiące od ostatniego postu, za co bardzo przepraszam. Jak to bywa w życiu – wiele się dzieje i trudno czasem znaleźć chwilę. Mam nadzieję, że całkowicie o nas nie zapomnieliście ;). Dzisiaj opowiem Wam o książce będącej lekturą w gimnazjum. Jednak według mnie warto nad nią przysiąść nie tylko z obowiązku szkolnego, ale przede wszystkim patriotycznego.

Z czym mamy do czynienia? – co nieco o fabule:

Dywizjon 303” opowiada o walce polskich lotników w bitwie o Wielką Brytanię. Autor opisuje wydarzenia, które rozgrywały się na przełomie sierpnia i września 1940 roku. Każdy rozdział to nowa, niesamowita historia pokazująca sukcesy, odwagę i patriotyzm Polaków, nazywanych myśliwcami. Nikt się nie spodziewał, że to właśnie Nasi „żołnierze powietrzni” będą odnosić największe sukcesy i zaważą o losach Anglii. „Dywizjon 303” miał być w tamtych czasach pokrzepieniem serc Polaków dodającym im odwagi i siły. Walka o Brytanię była jedną z tych najważniejszych, które miały wpływ na zakończenie II Wojny Światowej.

Ogólna ocena:

Dywizjon 303” wydaje się być odległą i nieprawdziwą historią dla większośći z nas. Jednak, gdyby się zastanowić, książka została wydana 75 lat temu. Znaczy to, że jeszcze żyją osoby, które pamiętają opisane w niej wydarzenia. Chociażby ze względu na nich i pamięć poległych spróbujcie przeczytać tę książkę z szacunkiem i świadomością „prawdziwości”. Sama w sobie nie jest wielkim dziełem literackim, ale niesie wspaniałe przesłanie, nad którym trzeba się jednak głebiej zastanowić. Język jest zrozumiały, tak samo jak przekaz. Tekst ma zazwyczaj pogodny charakter i nieraz ,czytając go, uśmiechałam się. Jednak są także momenty smutne i poważne.

Ukryte znaczenie...

Książka ta jest oparta na faktach, jak już mówiłam. Jeśli zdecydujecie się ją przeczytać to dowiecie się o wielu wspaniałych rzeczach dotyczących Polaków, m.in. o tym, że byliśmy najbardziej skuteczną i niezwykle wtedy potrzebną pomocą dla Brytanii. Można by powiedzieć, że bez nas obrona upadłaby, a w Londynie zapewne mówiliby dziś po niemiecku.... Tak wiele nam zawdzięczają. Z naszej strony doświadczyli nie tylko wsparcia, ale i braterskiej solidarności i bezinteresownej, ludzkiej pomocy. Sami byliśmy wtedy okupowani przez III Rzeszę. Jednak to Dywizjon 303 zestrzelił najwięcej wrogich samolotów w obronie m.in. Londynu. Co smutne, mimo tego, zapomniano o nas. Kiedy ich potrzebowaliśmy – milczeli, jak gdyby nic się nie stało...

Podsumowując:

Myślę, że warto przeczytać „Dywizjon 303” ze względu na pamięć o tych, którzy tak wiele zrobili i byli bohaterami, a jednocześnie zwykłymi, radosnymi i dobrymi ludźmi. Ta książka nie tylko pokazuje kruchość ludzkiego życia, ale jest dla nas przykładem. Skoro w tamtych czasach, kiedy śmierć, ból i strach były na porządku dziennym, ludzie potrafili się cieszyć z życia, to my też powinniśmy korzystać z niego i docenić, co jest nam dane tu i teraz.


Ocena: 7/10



/Olcia

środa, 26 lipca 2017

„ Był sobie pies” - pomerdana historia





Tytuł: „Był sobie pies”
Autor: W. Bruce Cameron
Ilość stron: 390
Rok wydania: 2010r.
Kategoria wiekowa: Dzieci, młodzież , dorosłym też polecam
Gatunek literacki: Przygodowa, komediowa
Tematyka: Życie psa, oddanie, zaufanie, miłość, szacunek, przyjaźń mimo wszystko

Dzień dobry kochani! Dzisiaj mam dla Was coś „z innej beczki”. Nigdy nie byłam przekonana do książek o psach. Wydawały mi się takie...hmmm.... banalne, przerysowane i zawsze z dobrym zakończeniem. Myliłam się ! :D „Był sobie pies , pomimo tej samej tematyki , bardzo ujął mnie za serduszko. To ZACZYNAMY! :) :)

Streszczonko – fabuła w pigułce
Książka nie ma ostro zarysowanej fabuły. Jest to podróż czworonoga szukającego celu swojego życia. Natrafia na wielu ludzi,  psy i  inne zwierzęta. Przeżywa on jednak to wszystko w trzech... wcieleniach. Za każdym razem jest kimś innym , uczy się tego co najważniejsze. Z czasem zauważa niesamowity skutek swoich zwariowanych przygód i jest pewny, że odnalazł prawdziwy sens swojego życia.

Słówko lub dwa ode mnie:
Bardzo miła i przyjemna książka. Niezwykłe było to , że wszystko odbywało się w mózgu psa, czyli mówiąc tak, jak się powinno – występuje w niej narracja pierwszoosobowa. Kiedy czytałam , to czułam się tak, jakby te czworonogi faktycznie myślały, kojarzyły fakty, jak ten zwierzak z książki. Nie zabrakło oczywiście fragmentów wzruszających, ale i tych zabawnych. Pewne rzeczy dla nas oczywiste pies tłumaczył w zupełnie inny, komiczny sposób. Nie mogę powiedzieć, aby była to książka bardzo moralizująca dla nas, ludzi. Aczkolwiek otwiera ona oczy na to , jak wielką miłością obdarzają nas nasze pociechy. Żyją, by być i służyć zawsze i wszędzie swojemu panu ;)

Podsumowanko:
Książka warta przeczytania, miła i „sympatyczna” ( plus do tego ma zachęcającą okładkę hahah) ;) Jeśli marzyliście kiedyś , aby poczuć się i być jak pies, to szczekająco zabierzcie się do czytania tej cudownej opowieści o oddaniu, przyjaźni i miłości .


Moja ocenka: 8/10


Olcia :)

sobota, 17 czerwca 2017

"Chata" – książka , którą powinien przeczytać każdy człowiek





Tytuł: „Chata”
Autor: William P. Young
Rok wydania: maj 2007r
Gatunek literacki: Literatura zagraniczna
Tematyka: Bóg, wiara, nawrócenie, sens życia

Streszczenie:
Mackenzie to mąż i ojciec trojga dzieci : Kate, Missy i Josh'a. Pewnego dnia postanawia zabrać swoje pociechy nad jezioro, na pole namiotowe. Przez niefortunny wypadek i nieuwagę, jego córka Missy zostaje porwana przez seryjnego mordercę. Po latach mężczyzna ogarnięty Wielkim Smutkiem dostaje wiadomość.... od Boga. Zaprasza on Macka do chaty, w której dziewczynka została zabita. Mężczyzna postanawia wysłać rodzinę za miasto i sam udaje się do tego strasznego miejsca. Jego życie zmienia się na zawsze, gdy poznaje : Tatę ( Boga – murzynkę) , Jezusa oraz Sarayu ( Ducha Świętego). Nie sądził, że po śmierci córki może zacząć znów cieszyć się życiem

Coś ode mnie:
Ekranizacja tej powieści wywołała szał. Mnóstwo ludzi kupowało bilety, a egzemplarze „ Chaty” sprzedawały się w milionach. Stwierdziłam, że warto spróbować i zobaczyć co tym. Pewnie będą osoby, którym ta recenzja nie przypadnie do gustu, będzie niewygodna. Jednak zaryzykuję. Wiara, to rzecz , o której trudno czasem rozmawiać, ale sądzę, że nie powinniśmy odrzucać religijnych książek tylko, ze względu na tematykę. Mam nadzieję , że wszystko jasne ;)

Moja ocena:
Nie chciałabym Wam zdradzać szczegółów książki. To co mi się najbardziej spodobało, to podejście do czytelnika, lekkość pióra , a co najważniejsze : przekaz. Trudno w tych czasach znaleźć jakieś wartościowe książki. Ta do nich na pewno należy. Znajdują się w niej pytania często przez nas zadawane tj: „Skoro Bóg jest miłosierny, to dlaczego dopuszcza do chorób , cierpienia i nieszczęść”. Ostrzegam na wstępie, że początek może wydawać się ….hmmm.... niezachęcający. Jednak każda historia musi się jakoś zacząć i rozwinąć , więc cierpliwości. Dawno nie czytałam tak dobrej książki. Można by powiedzieć , że: „pożarłam ją w całości” :D :D :D

Podsumowanie:
Książka rewelacyjna, na pewno warta przeczytania. Polecam zwłaszcza w trudnych chwilach zwątpienia. Co jest najwspanialsze? Historia ta wydarzyła się naprawdę , uskrzydla i daje nadzieję, że życie jest piękne bez względu na to, co mamy :)

Ocena: 10/10


Olcia :)










„Ponad wszystko” - Dla fanów książek miłosnych i nie tylko...




Tytuł: „Ponad wszystko”
Autor: Nicola Yoon
Tematyka: Miłość, choroba, samotność, kłamstwo
Ilość stron: 328
Gatunek literacki: Romans, literatura młodzieżowa

Kochani! Bardzo Was przepraszam za długą nieobecność. Postaram się to naprawić ;). Żeby Wam  wynagrodzić tę długą przerwę , postanowiłam przedstawić bestseller ( jeśli tak to się pisze ;) ), a dokładniej krótkie opisanie i wprowadzenie do tej książki. To zaczynajmy.

O czym? O kim? Jak? Gdzie? Kiedy?

Maddie jest siedemnastoletnią dziewczyną, nieuleczalnie chorą, wskutek czego nie może wychodzić na zewnątrz – taka alergia na wszystko. Mieszka ze swoją mamą i pielęgniarką Carlą. Uczy się w domu, je w domu, pije w domu, czyta w domu, czyli..... rozumiecie? Totalnie przechlapane. Jakiekolwiek wyjście na zewnątrz najprawdopodobniej skończyłoby się śmiercią . Pewnego dnia przez okno zauważa , że do domu obok wprowadzają się nowi sąsiedzi. Wśród nich dostrzega chłopaka ubranego na czarno z „ oczami błękitnymi jak ocean”. Wie, że jej życie się zmieni i już nie będzie tą samą Maddie...

Coś ode mnie...
Wiem, że pewnie wielu z Was uzna to za kolejne romansidło dla nastolatek, typu „Zmierzch” itp. 
( nic nie mam do tej książki, nawet powiedziałabym, że ją bardzo lubię). A może właśnie tak jest? W każdym razie nie pokazuje tylko obrazu miłości między Maddie , a Ollym. Możemy tu także dostrzec, zwłaszcza pod koniec, toksyczną miłość, która.... stop Olka,nie spoileruj ;) ;) ;). W każdym razie bądźcie pewni, że historia zakończy się w nieprzewidywalny sposób.... nawet trudno określić, czy dobrze, czy źle? Zależy dla kogo. To już musicie sami stwierdzić po przeczytaniu ( mam nadzieję). Coś , co bardzo podobało mi się w tej książce, to m.in. szata graficzna. Mąż autorki urozmaicił „ Ponad wszystko” poprzez śmieszne i humorystyczne rysunki. Dzięki temu książkę łatwo się czyta i trudno się oderwać...
Czy Wy też, tak jak ja, nie lubicie, gdy książki mają okropnie długie rozdziały? Wtedy cokolwiek Cię rozproszy, musisz wracać do początku, bo nie pamiętasz wątku ( ale się zrymowało :D ). Albo co gorsza - masz mało czasu i nie dasz rady przeczytać całego naraz. W tej książce rozdziały mają max 4-5 stron, co pozwala Ci czytać ją w przelocie. Choć jestem pewna, że jak zaczniecie, to trudno będzie się oderwać ( przynajmniej ja tak miałam)

Co jest piękne...?
W „ Ponad wszystko”uwielbiam to, że występuje narracja pierwszoosobowa, czyli wszystko co myśli Maddie jest wymalowane na kartkach książki. Można by powiedzieć, że autorka obnaża ją ze  wszystkich tajemnic i sekretów :D. To jest cudowne! Zwłaszcza kiedy opisuje pierwszy pocałunek i nie tylko ;) . Wszyscy wiemy , o co chodzi. Do tego Nicoola Yoon często używa niesamowitych opisów w postaci synestezji . Tym mniej zorientowanym w temacie czytelnikom powiem, że jest to środek stylistyczny polegający na przypisywaniu jakiemuś zmysłowi wrażeń odbieranych innym zmysłem np. „Pachniały muzyką” itd. A wracając na Ziemię, przejdźmy do podsumowania ;)

Podsumowanko:
Wspaniała książka, w przyszłości przeczytam ponownie. Nie tylko dla nastolatek, ale i dla dorosłych. Pokazuje jakim cudownym darem jest zdrowie i możliwość normalnego życia, a także moc poświęcenia i oddania się komuś całkowicie, bez oczekiwania odwdzięczenia. Do tego możemy w niej doświadczyć mnóstwo wrażeń, jakbyśmy byli w Maddie i czuli to , co ona.

Ocena: 10/10 ! <3

Olcia :)



















niedziela, 9 kwietnia 2017

Mroczny czarnoksiężnik, dziwny chłopiec, a okładka jak z książki dla dzieci

Autor: Ian Ogilvy
Rok wydania: 2015r
Liczba stron : 205
Gat literacki: Dla dzieci
Rodzaj literacki: Epika
Tematyka: Trudne życie chłopca z mrocznym czarnoksiężnikiem
Ilość wydanych części: 3

Dzień dobry wszystkim czytelnikom! Dzisiaj już nie będę rozprawiała nad poważnymi tematami, przyszedł czas na coś lekkiego... W końcu mamy niedzielny relaksik ;). Mam Wam do zaproponowania recenzję bajki dla dzieci,  jednak wyjątkowo ciekawa i miło się czyta.

Coś na początek, czyli mini streszczenie:
Lichotek to dziesięcioletni chłopiec zamieszkały wraz ze swoim rzekomym wujkiem w ciemnym zamczysku / opuszczonej chacie, jak kto woli. Cała sytuacja wygląda dość dziwnie. Młodzieniec nie jest prawie karmiony, wiecznie chodzi w rozczochranych i brudnych włosach, jak widzimy bardzo zaniedbany przez czarnoksiężnika. W końcu nie lubi dzieci, więc żywot małego Lichotka go nigdy specjalnie nie obchodził. Smutne...  Wujek - Bazyli Deptacz - wiecznie przesiaduje na swoim strychu, nie wiadomo co robi. Zaintrygowany chłopiec pewnego dnia podkrada się do enigmatycznego miejsca i ... przez dziwny zbieg wydarzeń odkrywa niesamowitą tajemnicę i pada ofiarą złego czaru Bazylego.

Co mogę więcej powiedzieć?
Nic więcej Wam nie zdradzę, choć mnie korci :D. Jeśli chodzi o fabułę to uważam , że ciekawa i mogę polecić zarówno dzieciom jak i młodzieży. Fragmentami dosyć niepokojąca, można by nawet pomyśleć , że książkę pisał mężczyzna z pewnymi ograniczeniami lub dość oryginalną wizją świata hahhaah. Ale bez obaw, utwór zawiera morał. Jak się przypatrzymy to można nawet odkryć motyw przyjaźni, walki dobra ze złem i cudownej ucieczki od starego, okrutnego życia... takie dziecinne sentymenty, ale warte przyuważenia. A wracając do fabuły to najwspanialsza wydała mi się wyobraźnia i "popęd twórczy " autora ( takie moje prywatne określenie ). Dawno nie czytałam książki , która by zahaczyła o tyle ciekawych wątków, które połączone w całość tworzą super lekturę na leniwe popołudnia. Gdyby tylko autor kiedyś napisał tę samą książkę w wersji dla nastolatków to byłoby cudownie ! :D

Ważne według mnie szczegóły:
Po pierwsze - okładka: Osobiście uważam, że bardzo dobrze oddaje charakter książki, jednak z początku można by pomyśleć, że jest ona o psychicznym dręczycielu małego, biednego i wychudzonego chłopca.... Ale mniejsza z tym ! :D  Czyta się łatwo, rozdziały nie za krótkie, nie za długie ( tak jak w "Krzyżakach") . Język prosty, aczkolwiek ciekawy, dzieci zrozumieją, a z drugiej strony nie są to banalne i radosne smęty dla przeciętnego Kazika typu : "Świnka Marylka bawiła się w piaskownicy, gdy mama zawołała ją na obiad...".  Generalnie nie ma się do czego przyczepić. Jedyną rzeczą jest to, że na początku możecie się z lekka zniechęcić, a przynajmniej ja tak miałam. Ale po czasie staje się coraz ciekawiej, biorę tę odpowiedzialność na siebie ;).

Podsumowanko:
Książka miła, przyjemna i myślę, że każdy pożeracz lektur powinien do niej zajrzeć.  Może nie jest ona hitem typu: "Harry Potter", czy "Gwiazd naszych wina", ale warta przeczytania. Najbardziej polecam dzieciom w wieku 8 - 14.

Moja ocena: 7 / 10

/Olcia




sobota, 25 marca 2017

Apel do społeczeństwa - czyli o ludzkiej znieczulicy i coś o Różewiczu



Dzień dobry wszystkim czytelnikom i czytelniczkom ! Wybaczcie, że ja dziś nie z "Baśnioborem", ale to przełożę na inną okazję. Przepraszam też za moją ostatnią nieobecność na blogu, ale rozumiecie - siły wyższe. A przechodząc to konkretów...

Ostrzegam, że dzisiejszy post będzie trochę niepospolity, długi i inny niż wszystkie. Nie będzie typową recenzją, niektórzy nawet mogą się z tym nie zgadzać, ale myślę, że wielu on się spodoba ;). Mam nadzieję, że naszego bloga czytają tylko osoby czułe i empatycznę, które zrozumieją powód moich rozważań i tego apelu do wszystkich ludzi.

Zacznę od opisania Wam historii pewnej Ani. Miała dobre życie, jak każde dobrze rosnące dziecko śmiała się, płakała, miała kochających rodziców i wspaniałego starszego brata. Czasem miewała grypy, chodziła do przedszkola, bawiła się , uczyła, była pociechą rodziny. Kiedy nadeszła wiosna 2010 roku 7- letnią Anię zaczęły boleć rączki, spadły jej dziwnie wyniki krwi, dostała temperatury, miała powiększone węzły. Szybko okazało się, że jest chora... na raka krwi. To przewróciło jej życie do góry nogami. Nie była niczego świadoma, jednak po pierwszym dniu wszyscy wiedzieli, że nie będzie to tygodniowy pobyt w szpitalu. Dostała ona udaru, straciła długie , blond włoski, napuchła od sterdyów, zbladła i zmarniała. Jednak się nie poddała i po 2 ciężkich latach wrociła na stałe do domu. I jej życie znowu zaczęło nabierać barw.  Radośnie chwytała je garściami ciesząc się wszystkim. Była jak zwykle szalona i nieogranięta, ciągle się śmiała, dobrze uczyła, wszędzie Anki pełno: harcerstwo, szkoła, sport, przyjaciele, rodzina , konkursy , zawody, napisała książkę, kupiła jaszczurkę, wszystko co się dało. Oczywiście wszyscy uważali , że zbyt czule patrzy na świat, że życie ją zniszczy i nie warto. Ale się tym nie przejmowała. Próbowali ją zmieniać... ale nic z tego! Jednak jak się można było domyślać Ania poznała aż za dobrze zasadę, że: "kto ma miękkie serce, musi mieć twardy tyłek " (wybaczcie to słowo) .  I gdy już wydawało się , że nastolatka już wróciła na dawne tory.... bum! Nawrót białaczki. W grudniu 2016 dziewczyna znów trafiła do szpitala, z tą samą chorobą. Ta wiadomośc przełamała jej  życie na pół. W chwili, gdy była w pełni, miała przyjaciół, wspaniałą szkołę, sukcesy, żyła dla innych, nie dla siebie - wszystko znów straciło smak. Przez miesiąc siedziała na łóżku, a łzy tylko delikatnie spływały po jej znów zbielałych policzkach, nie miała siły oddychać, mówić... żyć. Tylko spała. A gdy się budziła koszmar zaczynał się od nowa...

Po tej niezbyt miłej historii część z Was pewnie myśli, że był to rozwinięty wstęp do recenzji książki typu " Gwiazd naszych wina". Otóż muszę Was zmartwić...ale nie. Ta historia miała i ma miejsce teraz. Ania to zmyślone imię osoby dla mnie ważnej, znam ją praktycznie od małego i jestem jej bliska jak nikt. Mówimy sobie o wszystkim, dlatego też tyle o niej wiem. W tej właśnie chwili leży w szpitalu, jak już wspomniałam. Pewnie niektórzy są źli, że zmarnowałam to piękne miejsce na post na kolejne sentymentalne bzdury o chorych ludziach... pierdu pierdu gdzieś to już słyszeliśmy. Jeśli tak, to polecam zakończyć czytanie już w tej chwili. Ale dla pocieszenia powiem, że to nie koniec. Coś z recenzji będzie, ale cierpliwości...

Ania pewnej , zimowej nocy przeszła gruntowną i nieoczekiwaną przemianę. Spała tylko 2h, cały pozostały czas myślała, zastanawiała się, pytała i czekała na odpowiedź. Jej głowa była workiem pełnym życiowych niepewności, żalu, radości i ogólnie całej Ani. Zrozumiała po prostu, że wszystko jest po coś. Doszła do wniosku, że to wielkie szczęście być chorym, gdyż cierpienie ma wyższy cel. Ludzie nie cierpią nigdy po nic, ale dopiero po długim czasie ( jeśli wogóle) dowiadujemy się po co. Momentalnie Ania stała się żywa, szczęsliwa i taka jak dawniej. Znów odczuwała chęć bycia dla innych, tańczenia , śpiewania, mówienia i życia. Wszystko paradoksalnie wróciło do normy. Cierpienia i bólu nie ubywało, organizm już zmęczony poprzednią chorobą odmawiał posłuszeństwa, rodzice też już nie dawali rady, ale rodzina wzięła się w garść i jak po spaleniu starego lasu, znów zaczęły wychodzić młode sadzonki. Ania o dziwo nie miała na nic czasu, wciąż kombinowała, spała niewiele jak na nią, bo wziąż wpadały jej do głowy nowe pomysy, które czasem o 3 w nocy zapisywała w telefonicznym notatniku. Wygrała bardzo ważny konkurs na wysokim poziomie, pisała go nawet w szpitalu, działała charytatywnie, była pomocą psychiczną dla innych, zdrowych ludzi, kontaktowała się z przyjaciółmi, działała ze swoją drużyną prowadząc zbiórki na odległość, zaczęła się uczyć innego języka, poznawała nowe techniki plastyczne, nauczyła się malować, decoupage, origami, szycie, filcowe ozdoby i nie tylko. Jej pokój był zawsze pełny pomysłów i radości, mimo, że przychodziły ciężkie chwile. Poznała wiele wpaniałych osób. Zaprzyjaźniła się z małą Izką, która otworzyła się przy niej, wcześniej z nikim nie rozmawiała i była jak zamknięta książka, która tylko prosi o otwarcie, bo wnętrze było i jest cudowne.

Do czego zmierzam?
Moi kochani! Tą historią chciałam Was i innych ludzi zainspirwać do hmmm... przemyśleń, zmiany postępowania. Pragnę uświadomić o tym, że choroba nawet taka to nie wyrok . Dzięki Ani miałam okazję poznać większość chorych dzieci z odzdziału. One prawie zawsze się śmiały, miały poczucie humoru, niesamowite pomysły. Mała Kamilka lizała szyby i tańczyła z jabłkami pod bluzką zamiat prawdziwych krągłości :D, Filipek wciąż mówił nie i przedrzeźniał żartobliwie, po czym wytykał język i się śmiał. Dało się go oswoić tym samym i śmiać się razem z nim. Mały Kamilek , wielki gentelmen, zawsze uśmiechnięty -  z stojakiem na kroplówki, zamiast wyścigówki, jeździł po korytarzu udając formułę jeden. Asia - prawie już dorosła gwiazda piłki nożnej, śliczna, a do tego przyniosła mi pyszne pączki, najlepsze jakie jadłam. Oni mięli w sobie tyle radości, a przecież to odzdział, gdzie się spędza nawet po kilka lat. Ania znała dziewczynkę mającą 9 lat, która nie była w domu od kiedy miała 3 latka , czyli nie poznała w ogóle pradziwego życia... Ona i jej rodzice praktycznie zawsze byli uśmiechnięci. Teraz już jej nie ma... To tylko kilka przykładów. Generalnie oddział jest pełen takich własnie dzieci. Są wyjątki, ale gdzie ich nie ma ? ;)

I czas na część właściwą:
Zacznę od wstawienia w to właśnie miejsce wiersza, który bardzo by mi pomógł dojść bezpiecznie do celu tej wypowiedzi ( halo??? jesteście tam jeszcze?)

Różewicz Tadeusz

List do ludożerców

Kochani ludożercy 
nie patrzcie wilkiem 
na człowieka 
który pyta o wolne miejsce 
w przedziale kolejowym 

zrozumcie 
inni ludzie też mają 
dwie nogi i siedzenie 

kochani ludożercy 
poczekajcie chwilę 
nie depczcie słabszych 
nie zgrzytajcie zębami 

zrozumcie 
ludzi jest dużo będzie jeszcze 
więcej więc posuńcie się trochę 
ustąpcie 
kochani ludożercy 
nie wykupujcie wszystkich 
świec sznurowadeł i makaronu 
nie mówcie odwróceni tyłem: 
ja mnie mój moje 
mój żołądek mój włos 
mój odcisk moje spodnie 
moja żona moje dzieci 
moje zdanie 

Kochani ludożercy 
Nie zjadajmy się Dobrze 
bo nie zmartwychwstaniemy 
Naprawdę

Podobało się? Osobiście to jest mój ulubiony poeta i według mnie wspaniały wiersz. Moglibyście pomyśleć, że  co ma jedno do drugiego? Niby nic. Jednak chciałam Wam tym pokazać jaka ludzka natura jest okropna. I tu zaczyna się coś a la recenzja. Różewicz w swoim liście pokazuje ludzką znieczulicę na innych . Owi ludożercy to dzisiejsze społeczeństwo patrzące na czubek wyłącznie własnego nosa. " Nie depczcie słabszych" . Idąc do celu zapominamy o innych i przepychamy się łokciami kalecząc innych. Czemu nie? Będziemy wtedy szczęśliwsi prawda? Każda linijka pokazuje codzienne ludzkie zachowania, chociażby to,że nie ustąpimy naszego wygodnego miejsca w autobusie: " Co mnie obchodzi ta babka, jestem zmęczony po całym dniu pracy, niech postoi, nic się jej nie stanie" . A owa kobieta w ciąży tylko marzy, żeby po ciężkim dniu usiąść choć na chwilę i dać odpocząć swoim opuchniętym nogom i przeciążonemu kręgosłupowi. Oczywiście, nic jej nie będzie, no ale w końcu Pan nie mógł oddać miejsca. To byłaby strata honoru i zupełnie bezsensu, więc po prostu przyznajmy mu rację i idźmy dalej ---> ->>

Podsumowując i łącząc...
Chciałam połączyć rozważania Różewicza z przedstawioną wcześniej historią Ani. Kiedy siedzę z nią przy szpitalnym oknie i widzę, jak ta dziewczyna się śmieje i cieszy życiem mimo straty tych pięknych włosów i worów pod oczyma, a później przekręcam głowę i co widzę... Ludzi chodzących w szarych ubraniach, smutnych, złych, krzyczących na siebie, z telefonami przy uchu. Wciąż gdzieś chodzą,  nie wiadomo gdzie, dążą za czymś, czego nie ma. Niczym takie bezmyślne ćmy zatracają się w tym brudnym świecie. Kochani! A może warto stanąć, spojrzeć w górę i zachwycić się tym pięknym słońcem? Ta Pani obok ma taką samą bluzkę, czyż to nie śmieszne? Uśmiechnij się do niej. No odkiwnij chłopie koledze, który do Ciebie macha z daleka. Nawet nie wiecie jak mi przykro, gdy widzę jak dzisiejsza młodzież marnuje swój czas na bezmyślne Snapchaty ( zaraz pewnie poleci na mnie fala hejtu), na głupie strzelanki i oglądanie filmików na youtubie, które w noszą tyle, co nic. " No , ale popatrz jaki śmieszny kot, ooo on wpadł do klozetu hahah, dam lajka jakie głupie" . Z góry mówię, że też lubię filmy z kichającą pandą, piosenkę "Aplle pen", czy posiedzieć czasem na fb. Ale teraz to zamieniło się  w taką jakby netmanię. Kiedyś ludzie płakali, gdy słyszeli wybuchające bomby w czasie wojny, teraz gdy im się zbije szybka nowego I'phone. No już Olcia stop, bo Cię obrzucą pomidorami .  Dzieci na oddziale marzą, żeby wyjść na spacer w deszczowy dzień, a Ty przeklinasz,że sobie ubrudziłeś nowe buty? Czy to jest w ogóle normalne? Narzekasz, że jutro znowu szkoła, a taka Asia sobie myśli: "Ale fajnie, że się jutro pouczę, choć wolałabym z innymi". Ania pożera książki , a Tobie nie chce się ruszyć, żeby przeczytać kilka stron lektury, bo wolisz siedzieć przed kompem i grać w minecrafta?

Kochani! Moje słońca najdroższe!
To wszystko było po to, aby uświadomić Was... Nas o tym, że życie jest cudowne i nie można go marnować, bo uwierz - jutro może Cię już nie być. Potkniesz się, uderzysz i człowieka nie ma. Nie marudź, że Cię boli szyja, tylko wstań i idź z  Burkiem na spacer. Pada? No to extra! Weź kalosze i się pochlap, przecież solą nie jesteś. Proszę Was tylko o jedno : Zastanówcie się, proszę dzisiaj chwilę, czy czasem nie jesteście takimi trybikami chodzącymi bez celu?  Sróbujcie docenić dzisiaj wszystko. Ale  nie tylko to co dobre. Cieszcie się z tego, że się zepsuł samochód. Może wyjdzie z tego coś dobrego? Nawet nie wiecie jak życie zaskakuje. Tylko czasem jesteśmy tak przepełnieni ego, że zatykają nam się uszy i nie słyszymy jak ono nas woła. Przecież tak, na pewno nie będziesz szczęś
liwy...

"Kaleczą się i dręczą milczeniem i słowami, jakby mieli przed sobą jeszcze jedno życie."
T. Różewicz ~


Olcia :)/

P.S. Zachęcam wszystkich do wyrażania swoich myśli pod tym postem. Nie hamujcie się ( oczywiście bez wulgaryzmów i ze zdrowym rozsądkiem ;) ) . Jestem człowiekiem i mam prawo się mylić. Może macie inne zdanie, zgadzacie się lub nie, albo chcecie dodać coś od siebie? Śmiało! Obiecuję, że będę szczerze odpowiadać, a sama jetem ciekawa Waszych przemyśleń ;).

niedziela, 12 marca 2017

Dziewiąty Mag. Zdrada - recenzja

Dziewiąty Mag. Zdrada - recenzja

Autorka: A.R. Reystone
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Znowu mnie tu długo nie było... ale ja naprawdę staram się to zmieniać, a to, że mi nie wychodzi to druga rzecz :/ postaram się jeszcze coś dodać w tygodniu, chociaż nic nie obiecuję. Chciałabym się was zapytać, co sądzicie o tym, żeby dodawać tutaj recenzje nie tylko książek, ale też czasem jakiejś planszówki lub filmu? Częściej pojawiałyby posty, bo wiecie, przeczytanie książki zajmuję tak ociupinkę więcej czasu niż obejrzenie filmu. Możecie pisać w komentarzach, choć i tak nie spodziewam się zbytniego odzewu :) jeszcze... Dobra, to chyba tyle z rzeczy organizacyjnych, przejdźmy do recenzji.

OPIS
Macie tak czasem, że gdy przeczytacie serię książek, to nie możecie dokładnie stwierdzić, w której części co się wydarzyło? Pamiętacie całą fabułę, tylko nie wiecie kiedy kończy się pierwsza część, a zaczyna druga? No cóż, ja tak mam, więc nie jestem w stanie zrobić opisu do tej części, bo może się zdarzyć tak, że zaspojleruję wam końcówkę pierwszej części lub zdradzę fabułę drugiej. Pozwolicie więc, że po prostu skopiuję opis z tyłu książki. Jejku z moją pamięcią jest coraz gorzej...

Smoki ruszyły w jej stronę. Wyciągnęła dłoń i odparła atak zaklęciem…


Nad świat dziewięciu miast nadciągają czarne chmury. Wybitni czarnoksiężnicy w pośpiechu pracują nad sposobami walki z groźnymi nyrionami. Nadszedł czas rozpoczęcia szkolenia magów medyków i budowy szpitala dla smoków i pegazów na Trollowych Rubieżach. Ale na Wielkiego Xaviere’a! Kobieta Dziewiątym Magiem?! To niedorzeczność i obraza społeczności wszystkich miast. Poza Severianem i Teobaldem nikt nie chce się zgodzić, aby Ariel podeszła do próby na Dziewiątego Maga. Czy otrzyma tę wielką szansę?


RECENZJA
Jak zwykle zacznę może od okładki. Chyba za każdym razem będę tak zaczynać, więc może od teraz będę pomijać ten wstępik. Okładka jest jeszcze bardziej odlotowa, superaśna i w ogóle fajna niż pierwszej części. Ta biel przyciąga wzrok na sklepowych półkach i jeszcze ten smok! No po prostu wielkie WOW! Spokojnie została jeszcze tylko jedna część, nad którą będę się tak zachwycać, potem będziecie mieli względny spokój, do czasu, aż nie wynajdę kolejnej tak super wyglądającej książki :) Wracając, jeszcze tak świetnie dobrana czcionka i ogólny projekt sprawiają, że to istne cudo. Sami zobaczcie:

Jak już chyba wspominałam, to jest jedna z moich ulubionych serii, a drugi tom jest, o ile to możliwe, jeszcze lepszy od pierwszego. Jak podpowiada tytuł, ktoś zdradzi i jak się dowiedziałam kto to był, to mózg się zawiesił, serce stanęło, a całe ciało krzyczało "COOO!?!?!". No i znowu przeżywałam wszystko razem z główną bohaterką - byłam wściekła na niektóre postaci, innych nienawidziłam z całego serca, a inne ubóstwiałam. 

Pewnie sobie myślicie, że to jest tak jak z np. "Ojcem Mateuszem" - po obejrzeniu dziesięciu minut wiecie, kto jest winny? Otóż nie, tutaj nie będziecie nic podejrzewać do samej zdrady, a i wtedy będziecie się zastanawiać, czy na pewno czegoś nie przeoczyliście i ta postać tak naprawdę ma serce przepełnione dobrocią i chęcią pomocy... a potem NIE! Okazuje się, że naprawdę to zrobiła, z premedytacją i nic nie obchodzi jej, że teraz przestaniesz ją lubić. WCALE! Taką oto straszną historię buduje nam autorka... No, ale nie ma tego złego co by na dobra nie wyszło! Jest tam dużo zaklęć, magii, smoków... i wszystkich tych rzeczy, które tak bardzo lubimy! No dobra, przynajmniej ja lubię...

Oczywiście, tak jak w pierwszym tomie i w tym nie mogło zabraknąć wątku miłosnego. W sumie to jest on głównym wątkiem i wszystko jest od niego zależne, no prawie wszystko. Jest on oryginalnie opisany i bardzo wciąga co jest chyba najważniejsze. Teraz, żeby nie było, że jest to książka przeznaczona tylko dla żeńskiej części czytelniczek. Co to, to nie (uwielbiam to zdanie)! Mój kolega przeczytał całą trylogię i mu się bardzo podobała (tak, Mikołaj to o tobie). Podobała mu się tak bardzo, że pochłonął ją w jakieś trzy dni, ale on jest uzależniony od książek, więc to chyba nic nadzwyczajnego.

Na koniec jeszcze tylko coś o wydaniu. Ta część też jest podzielona nie na rozdziały, ale na fragmenty, które mogą mieć parę linijek lub dziesięć stron. Jest to super rozwiązanie, ponieważ jak się czytając trudniej jest się zgubić. Otwierasz książkę i widzisz znaczek smoka i wiesz, że wtedy skończyłeś, anie musisz czytać całej strony od początku.

Starałam się wyszukać jakieś wady na potrzeby tej recenzji, ale nie udało mi się nic znaleźć. To chyba może tylko dobrze świadczyć o tej książce, więc szukajcie jej w bibliotekach, a jeżeli tam nie znajdziecie, to uważam, że warta jest zakupienia. To tyle z mojej strony. Cześć!

Moja ocena: 10/10

/Sara

środa, 8 marca 2017

Jak pewnie duża część z was zauważyła, wyniki pojawiły się siódmego dnia licząc od konkursu na naszym fanpagu. Niestety zwycięzca jeszcze się nie zgłosił, nie wiem, może nie ta osoba nie korzysta z facebooka? Więc mamy nadzieję, że jeśli opublikujemy wyniki tutaj, to wiadomość z adresem przyjdzie do nas na czas. A więc...


WYNIKI!!!!

"Malowankę z piosenkami Beatlesów" Beaty Pawlikowskiej wygrywa...



Gab riela!
Serdecznie gratulujemy i prosimy o przesłanie wiadomości na facebooku zawierającej adres do wysyłki. Prosimy to zrobić do końca 11 marca, ponieważ wyniki tak naprawdę zostały opublikowane 4 marca :) wszystkim innym życzymy powodzenia w naszych kolejnych konkursach i musimy wam powiedzieć, że bardzo miło czytało się wasze odpowiedzi :D do zobaczenia wkrótce!

poniedziałek, 6 marca 2017

TANIE KSIĄŻKI :D

    Jako mol książkowy, wtedy jeszcze początkujący, często zadawałam sobie pytanie ,,gdzie można tanio kupić książki?" albo ,,gdzie mogę znaleźć dużą wyprzedaż?". Teraz mam już takie swoje stałe punkty ,,kupowania książek" i nie raz zdarzyło mi się zostawić tam sporą ilość kieszonkowego, ale co ważniejsze, udało mi się upolować kilka cudeniek. :D A najpiękniejsze jest to, że często w tychże sklepach można znaleźć książki o najróżniejszej tematyce. A więc dam, dam, dam... oto

TANIE KSIĄŻKI - TOP 5 MIEJSC

1. Carrefour - w koszach z książkami można znaleźć prawdziwe larytasy :D Fantasy, historyczne, horrory, science fiction... wszystko!!! I to w przystępnej cenie, przeważnie nawet do 10 zł. ;) Mega dużo książek, mega niskie ceny, mega zapełniona półka! Najnajnajmiejsce!

2. Biedronka - o dziwo tak! :D W popularnej ,,Biedrze" można czasami znaleźć bardzo fajne i w miarę dobrych cenach książki, te popularne i te mniej.

3. Matras - ceny może nie takie bajeczne jak Carrefour, czy Biedronka, ale zawsze coś. ;) Bardzo często zachęcające rabaty - 30% albo inne przeceny. :D Przeważnie wyselekcjonowana specjalna półka na obniżki cenowe, co jest mega plusem.

4. Kioski - coraz częściej wydawnictwa ,,puszczają w obieg" serię książek danej autorki/autora, które można kupić po bardzo atrakcyjnej, obniżonej cenie. :) W moim przypadku tym sposobem zgromadziła się cała kolekcja ,,Ani z Zielonego Wzgórza". ^^ Wystarczy cierpliwie czekać na odpowiednią serię i szukać dobrze po kioskach. :D

5. Kaufland - również kosze, też dobre ceny, ale mniejszy wybór. :D Mimo to, fajne książki się zdarzają.

     A na top 60 książek muszę pozbierać informację, więc na razie top 5 miejsc. ;D/Gosia

wtorek, 28 lutego 2017

Dziewiąty Mag - recenzja

Dziewiąty Mag - recenzja

Autorka: A. R. Reystone
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Trylogia: Dziewiąty Mag
Ilość stron: 543

Na samym początku chciałabym Was bardzo przeprosić za naszą długą nieobecność na blogu. Niestety, ferie się skończyły, a ja jeszcze przez chorobę musiałam masę rzeczy nadrabiać :( uroki szkoły. No i jeszcze internet mi nawala, więc nie jestem na bieżąco z informacjami, ale spokojnie, już wróciłyśmy do żywych. Przynajmniej trochę... Co do konkursu - nie obawiajcie się już niedługo pojawią się wyniki :)

Wracając do recenzji... Może zaczniemy od opisu. Otóż historia opisana w książce opowiada o trzydziestoparoletniej Ariel. Jest ona współzałożycielką kliniki weterynaryjnej, na której wybudowanie i podtrzymanie poświęciła większość swojego życia. Tę pozostałą część zmarnowała na małżeństwo ze Stevenem (nienawidzę typka), choć z tego związku powstała jedna dobra rzecz - Amanda, jej córka (w tej części nie odgrywa zbyt wielkiej roli, ale musicie wiedzieć, że w kolejnych będzie się dość często pokazywała, bo to trylogia). Życie Ariel było niby poukładane, trochę zabiegane, ale jednak spokojne. Do czasu... Wszystko zaczęło się sypać, kiedy odwiedził ją pewien nadzwyczajnie piękny mężczyzna. Nawet raz prawie straciła przez niego życie, ale w sumie też została przez niego uratowana. Mimo całej swojej urody opowiada niestworzone rzeczy...coś o smokach, innym świecie... kobieta podejrzewa, że ma coś nie tak z głową. Po pewnym czasie tajemniczy mężczyzna znika i Ariel ma nadzieję, że już się nie pojawi. I ma rację, zamiast niego przychodzi inna osoba z wprost hipnotyzującymi, błękitnymi oczami, które niechybnie zwiastują masę kłopotów...

Chyba to już jakaś reguła, że zaczynam od okładki, więc chyba będę się jej trzymać i znowu pierwszy będzie ten temat. Okładka jest po prostu cudowna! Już fakt, że jest biała na pewno przyciąga wzrok i jeszcze ten smok, napis idealnie pasujący do całej reszty. Od razu uprzedzam, że większość moich książek ma świetne okładki, więc często spodziewajcie się mojego zachwytu nad wizerunkiem książek. Mimo, że mówi się "nie oceniaj książki po okładce" ja robię to bardzo często. Widzę na półce książkę i pierwsze na co zwracam uwagę to jej wygląd. Potem sprawdzam tytuł, opis i ewentualnie ją kupuję. Wiem, że dużo osób zanim kupi książkę sprawdza na różnych forach, jak inni ludzie ją oceniają i w ogóle... ale to nie dla mnie, najpierw robię potem myślę. Raz nawet kupiłam drugi tom jakiejś serii obiecując sobie, że znajdę pierwszy... no tak, od jakichś dwóch lat leży w szafie, nieprzeczytany, osamotniony bez pierwszej części. Trochę się rozpisałam i to jeszcze nie na temat. Mogę wam tylko powiedzieć, że fabuła jest świetna i możecie kupować w ciemno. Jedyne do czego mogę się przyczepić to to, że na okładce widnieje smok Croy i miał on podwójną parę skrzydeł, co jest dość istotnym szczegółem i myślę, że mogliby go wziąć pod uwagę.



Co do samej historii to szczerze muszę powiedzieć, że jestem nią oczarowana. To jedna z tych książek, które czytam po raz setny i wciąż mi się nie nudzi. Wątki są tak super połączone, dopełniają się, na wyjaśnienie niektórych spraw trzeba poczekać i to dodaje tajemniczości. Bohaterowie mają poczucie humoru, nie są tacy sztywni i w ogóle. Oczywiście nie mogło zabraknąć tu wątku miłosnego, wokół którego cała akcja książki się tutaj kręci. Co dziwne jakoś mi to nie przeszkadza. Może tylko niektóre sceny, tak zwane 18+, są zbyt... dla dorosłych (?!), nie wiem jak to nazwać. No, ale tak to jest świetniaście. Jak za pierwszym razem to czytałam, to jest tam taki moment o tym, jak działają "rodziny" w tamtym świecie. Najpierw zobaczyłam ten fragment, potem musiałam kilka razy jeszcze przeczytać, z trudem przetrawić, a później zastanawiałam się jak autorka na to wpadła. Serio... masakra. No cóż jest to oryginalne, pomysłowe, trochę chore, ale przynajmniej nigdy nie zapomnę tej książki. Drugą ciekawą rzeczą jest to, że bohaterami są osoby zbliżające się do czterdziestki. Nie byłoby to dziwne w jakimś kryminale albo książce psychologicznej, ale w gorącym romansie fantasy?! Oczywiście mi to nie przeszkadza i myślę, że nikomu z czytających też nie będzie, a dzięki temu powieść wybija się nad inne w swojej oryginalności.

To może teraz coś o tematyce fantasy. Uwielbiam wszelkiego rodzaju fantastyczne rzeczy i chyba moja miłość do nich najbardziej urosła przez tę książkę. Te wszystkie zaklęcia, eliksiry klątwy moim zdaniem o stokroć przerastają Harrego Pottera. Fabuła na pewno nie jest przewidywalna. Co to, to nie. Czasem podczas moich sesji czytankowych miałam taki zastój i kompletnie nie wiedziałam co się wydarzyło i jak. Znalazłam tylko jeden minus i to taki trochę na siłę. Zawsze w książkach fantasy, jak trzeba wytłumaczyć osobie normalnej, że istnieją smoki, inny świat i magia, to jest to dość dziwnie tłumaczone. Tak nienaturalnie, jak w bajce dla dzieci. Ta książka bije na głowę wszystkie inne pod tym względem, ale są momenty gdzie po prostu się tego nie czuje, chociaż i tak uważam, że autorka świetnie sobie z tym poradziła.

Jeszcze tylko dwie ciekawostki. Książka nie ma rozdziałów, takich do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Nie jest na jakiejś stronie napisane "ROZDZIAŁ 1", tylko całość jest podzielona na fragmenciki rozdzielone znaczkami smoka. Czasem taka część może mieć osiem stron, a czasem pięć linijek, co moim zdaniem też jest super, ponieważ kiedy chce się wstawić tylko jakąś reakcję lub króciutki dialog, to nie trzeba robić oddzielnego rozdziału, który miałby tylko jedną stronę i dziwnie by to wyglądało. Druga ciekawostka to to, że A. R. Reystone to tak naprawdę pseudonim polskiej pisarki. Sama się na to nabrałam i przez jakiś rok myślałam, że to ktoś ze Stanów lub Anglii.

Moja ocena: 10/10

Jeszcze na sam koniec chciałabym przeprosić za wszystkie błędy i jakieś nieścisłości w tej recenzji, ale znowu jestem chora i jeszcze do tego niewyspana, bo przez cały weekend byłam na wyjeździe i raz spałam trzy godziny, a drugi raz cztery i wciąż staram się to odespać, więc do zobaczenia i idę spać :)
/Sara

piątek, 17 lutego 2017

NAJGORSZE KSIĄŻKI - THE WORST 60 OF BOOKS

     Dzisiaj zamiast recenzji proponuję wam coś alternatywnego - listę najgorszych książek na które natrafiliście, za równo tych źle napisanych, jak i tych, które po prostu wam się nie podobały. Ostatnio przeprowadziłam sondę na pewnej grupie książkowej i nie sądziłam, że istnieją tak różnorodne opinie. ;) A jak temat zainteresował moich przyjaciół  książkoholików. :D Po godzinie miałam pełną listę ,,złych" książek.
    Pozytywnie mnie zszokowało, że niektórzy ,,wybili się" z tłumu i uznali, że chociażby nie najlepszą książką są ,,Pamiętniki Wampirów", kilka pozycji autorstwa Kinga i wiele innych. :) Cieszy mnie również to, że kilka osób stawało w obronie lektur, szczególnie ,,Pana Tadeusza" i utworów Sienkiewicza.  ^^ Może większość się ze mną nie zgodzi, ale te książki są świetne. W końcu każdy lubi coś innego.
    Mimo to wiele osób wymieniało właśnie pozycje lektur szkolnych. Szczególnie Sienkiewicza. Szczególnie Krzyżaków. Ale dość szczegółów, co was zanudzam, oto wyniki zwykłej, miłej konwersacji na jednym z portali społecznościowych. ;)

THE WORST 60 OF BOOKS

1. ,,Rok w poziomce".
2. ,,50 twarzy Grey'a".
3. ,,Wszystkie odcienie czerni".
4. ,,Dziewczyna z pociągu".
5. ,,Człowiek z wyspy Lewis".
6. ,,Chujowa pani domu".
7. ,,Pachnidło".
8. ,,Jak najdalej stąd".
9. ,,Krzyżacy" (czemu? ;(((((((((((((((((((((( )
10. ,,Pokolenie Ikea".
11. ,,Dotyk ciemności".
12. ,,Beowulf".
13. ,,Atlas zbuntowany".
14. ,,Pojedynki wampirów".
15. ,,Zakład o miłość".
16. ,,Sextricity".
17. ,,Naznaczona".
18. ,,Nowy Świt".
19. ,,Gra Geralda".
20. ,,Granica".
21. ,,Ferdydurke". (Ola pamiętasz? xD)
22. ,,Bigamista".
23. ,,Wojna peloponeska".
24. Trylogia ,,Jeździec Miedziany".
25. ,,Królestwo Spokoju".
26. ,,Behawiorystka".
27. ,,Cierpienia Młodego Wertera".
28. ,,Stukostrachy".
29. ,,Wszystko jest względne".
30. ,,Boska komedia" (popieram).
31. ,,Nad Niemnem".
32. ,,Mistrz".
33. ,,Zmierzch".
34. ,,Pretty Little Liars".
35. ,,My dzieci z dworca zoo".
36. ,,Tfu, pluje Chlu! Czyli opowieści z Pobrzeża" .
37. ,,Samotność w sieci".
38. ,,Pan Tadeusz".
39. ,,Dzieci z Bullerbyn".
40. ,,Opium w rosole".
41. ,,Spotkanie nad morzem".
42. ,,Zaćmienie".
43. ,,Lampiony".
44. ,,Czterej pancerni i pies".
45. Seria ,,Osiemdziesiąt dni".
46. ,,Miasteczko Salem".
47. ,,Książka, której nie ma".
48. ,,Nie-Boska Komedia".
49. ,,Szklane Gejsze".
50. ,,Posłaniec".
51. ,,Chata wuja Toma".
52. ,,Zemsta" (Ola ktoś się chyba z tobą zgadza ;) ).
53. ,,W pustyni i w puszczy".
54. ,,Niezgodna".
55. ,,Więzień labiryntu".
56. ,,Dary anioła".
57. ,,Naznaczona".
58. ,,Nienachalna z urody".
59. ,,Czarna Księga".
60. ,,Las".

   Uff... skończyłam przepisywać. ;)

    Kolejność książek na liście jest przypadkowa, a propozycje podawane przez wiele osób, dlatego taka różnorodność. Cieszy mnie, że niektórzy są oryginalni i mają odwagę wybić się z tłumu. :D Jak widać na liście jest kilka popularnych pozycji (książki Kinga, ,,Niezgodna", ,,Dziewczyna  z pociągu" i wiele innych), czego się osobiście nie spodziewałam. ;) /Gosia

Gniot musi być - czyli szkolna " Zemsta" Fredry

Przyszedł czas na pierwszą negatywną recenzję. Możecie być ze mnie dumni ;). Do napisania jej zainspirowałam się... właściwie obowiązkiem przeczytania szkolnej lektury :D. Przymus to przymus, co poradzić? Ale co najbardziej mnie zafascynowało to zawiłość fabuły i brak szczególnego i głębszego znaczenia dzieła.

Tytuł: " Zemsta"
Autor: Aleksander Fredro
Tematyka: Waśnie i spory wieloletnich sąsiadów i wrogów.
Ilość stronek: około 120
Gatunek literacki: Komedia ( choć dla mnie jest o tragedia, ale jak kto woli)
Co nie co o fabule:
Co tu można konkretnego powiedzieć?  Głównymi bohaterami są Rejent i Cześnik, czyli znienawidzeni sąsiedzi mieszkający w przedzielonym murem zamku. Toczą  między sobą ciągłe spory, o byle co. Głównym problemem utworu jest hmmmm..... trudno orzec ;D. Cześnik ma plany ożenić się z pewną Podstoliną, jest ona wdową, ale ma za to wspaniałe preferencje i duży majątek. Sprawy komplikują zakochani Klara i Wacław, a także owa wdowa, która miała niegdyś romans z młodym "Wackiem". Generalnie nieład, zamieszanie i ciągłe konspirowanie .... trochę jak dzisiejsza polityka, czyż nie?

A oceniając "szatę graficzną" i nie tylko "Zemsty":

Jeśli chodzi o słownictwo, to jak łatwo się domyślić... starodawne, przestarzałe i mądre . Przypisy, przypisy, przypisy... Jedyne co mi się podobało to ciekawe połączenia słów i te rymy ;). Jak już większość z Was wie tragedia dzieli się na akty, sceny itd. Czytało się zatem dość łatwo, gdyż tekst mówiony nie zajmował zbyt wiele miejsca. Jednak nie martwcie się, że książka ta jest kompletnie niewarta przeczytania. Już próbuję nieco uratować jej honor ;). Ma pewien morał, o którym nie będę mówiła, musicie sami go dojrzeć swymi oczami dramatycznej moralności Waszych dusz ( ale to mądrze zabrzmiało).  Co ciekawe i zaskakujące - są nawet fragmenty, przy których można się uśmiechnąć ;). Jedynym minusem jest to, że trzeba się porządnie skupić... coś za coś.

Podsumowanko:
Książki osobiście nie polecam, ale przyznać trzeba, że autor miał niezłe wyzwanie pisząc ten dramat. Sama bym czegoś takiego nie wymyśliła (hahaha). Jednak po przeczytaniu nie żałuję. Warto czasem przestudiować coś odmiennego z innej epoki, rozwijamy się i przenosimy w inne czasy.... naszemu zacofanemu pokoleniu facebook'owców na pewno przyda się od czasu do czasu taka lekturka ;)

Ocena ogólna: 5/10

/Olcia :)


środa, 15 lutego 2017

KONKURS!!!

KONKURS!!!

Mam nadzieję, że chociaż część z was czekała na ten post. Wreszcie go zamieszczamy. Nagroda była przygotowana już od dawien dawna i tylko czekała, aż kilka recenzji się tu zadomowi. Ze statystyk wynika, że nawet kilka osób przeczytało to, nad czym my się męczymy :) i pragniemy was wynagrodzić, lecz książka, którą będziecie mogli zgarnąć różni się trochę od opisywanych na naszym blogu. Dlaczego? Nie ma fabuły, dość mało tekstu... Więc co to jest? Malowanka! A dokładnie "Multimedialna malowanka z piosenkami Beatlesów" Beaty Pawlikowskiej! Nowiutka i pachnąca specjalnie dla was!



Niestety muszę was trochę ponudzić - musimy wstawić tu regulamin... wymogi to wymogi.


1.Organizatorem konkursu są właścicielki bloga Książki Pod Lupą.
2.Sponsorem nagrody są również właścicielki bloga Książki Pod Lupą.
3.Konkurs trwa od dnia 15.02.2017 do dnia 25.02.2017 do godziny 23:59, późniejsze zgłoszenia nie będą brane pod uwagę.
4.Koszty wysyłki pokrywają właścicielki bloga Książki Pod Lupą.
5.Wysyłka jedynie na terenie Polski.
6.Wyniki ogłoszone zostaną w przeciągu 7 dni od zakończenia konkursu.
7.Zwycięzca ma obowiązek wysłać nam swój adres w przeciągu 7 dni od ogłoszenia wyników.
8.Wysyłka nagrody nastąpi w przeciągu 4 tygodni od otrzymania adresu do wysyłki.
9.Warunkiem udziału w konkursie jest odpowiedź na pytanie konkursowe, polubienie naszego fanpage'a na Facebooku (https://www.facebook.com/ksiazkipodlupa1106/?fref=ts) i obserwowanie naszego bloga (trzeba kliknąć niebieski guzik "obserwuj").
10.Zwycięzca zostanie wyłoniony na podstawie subiektywnej oceny właścicielek bloga.
11.Wzięcie udziału w konkursie jest równoznaczne z akceptacją powyższego regulaminu. 

To będzie tyle z tych nudnych rzeczy :) teraz czas na pytanie konkursowe, a brzmi ono:

JAKI JEST TWÓJ ULUBIONY ZESPÓŁ MUZYCZNY I DLACZEGO?

Zgłoszenia prosimy publikować w takiej formie (w komentarzach pod tym postem):
Lubię fanpage jako:
Obserwuję bloga jako:
Moja odpowiedź:

Wiem, że niektórych może wkurzać to, że warunkiem jest obserwowanie bloga i polubienie fanpage'a, ale my też musimy sobie robić jakąś reklamę, a skoro już sfinansowałyśmy dla was nagrodę to nic nie zostało na reklamę :( a poza tym wierzymy, że wy możecie być naszą żywą reklamą! Właśnie przez polubienia wielu osobom wyświetla się strona tego bloga i tak go poznały :)

Wracając do konkursu - liczymy na waszą kreatywność i życzymy wszystkim powodzenia! Czas start!

wtorek, 14 lutego 2017

Gra z serii Dolina - recenzja

Książka o studenckim życiu owianym tajemnicą, gdzie twoi przyjaciele to tylko pionki w grze

     Ostatnio się nie przywitałam, gdzie moje maniery C: Jak już Sara wspomniała mam na imię Gosia. Lubię czytać książki, ale pisanie nie wychodzi mi najlepiej, ale warto próbować i się rozwijać. Moje prace mogą być trochę dziwne albo nieschematyczne, ale piszę je od serca. ^^ <3 Przepraszam za tak długą przerwę, ale mój mózg jest już strasznie zmęczony szkołą. ;) Czas znów wziąć się do pracy.

Tytuł: Gra.
Seria: Dolina.
Wydawnictwo: Telbit
Autorka: Krystyna Kuhn
Typ: Thriller dla młodzieży.
Tematyka: Młoda studentka - Julia wraz z bratem trafiają do tajemniczego collage'u w jeszcze bardziej tajemniczej dolinie. Ciąg wydarzeń zmienia pobyt na uczelni w grę. Kryminalną grę.

Co nieco o książce... tak naprawdę jedno zdanie ;):

Przeszłość - klucz do rozwiązania zagadki i wygrania gry... wręcz życia.

Znalezione obrazy dla zapytania gra dolina książka

     Mimo kilku minusów kocham tą książkę przede wszystkim za jedno - ukazanie pracy zespołowej i kształtowania przyjaźni. Aż użyję angielskiego słowa (Co się ze mną dzieje? Ja humanistka?) - idealnie stworzony team. Śmieszek i dżentelmen, ważniak i lekko zwariowany, przez innych uważany za dziwnego, mózg grupy, a po stronie damskiej tajemnicza dziewczyna koreańskiej urody, ,,ruda", o plotkarskim charakterze i miła,a zarazem piękna współlokatorka. Nie zapominajmy o głównej bohaterce. Tak inni, a jednak... pewne wydarzenia łączą...

     Rewelacyjnie ukazana w książce jest rola przeszłości. Nawiązania i... hm... jakby to nazwać... przeczucia... wspomnienia... niezwykłe refleksje... tworzą pełną aurę tajemniczości książki, czyniąc ten zabieg autorka trafiła w 10. Na początku manipuluje nami tak, że dajemy oszukać się pewnej iluzji, opisom... może i Dolinie... A na końcu... Sami przeczytacie ;) Wszakże idealnie ujęta rola przeszłości, niejednokrotnie mrocznej, w tym przypadku też szokującej.

     Mnie jednak zaniepokoiły dwie wersje. Większość może się za mną nie zgodzić, ale wstawki po angielsku... za dużo ich... Język oryginału to niemiecki, więc nie jest to pozostawione przez tłumacza, lecz celowo wstawione w tekście przez samą autorkę, Mi osobiście obniża to poczucie komfortu czytania. Jednak z innej perspektywy świadczy to o bardzo dobrej znajomości przez p. Kuhn języka angielskiego. Mimo to, nadal sądzę, że powinna je ograniczyć w tekście.

     Dla mnie... hm... bez sensu są niektóre opisy, dość niezbyt praktyczne, które można pominąć. Pamiętam, było porównanie chyba pełnej podpaski z jakimś elementem gastronomicznym stołówki kampusu. Albo wspomnienia Julii z jej poprzednim chłopakiem... O, właśnie! Co ciekawe jest on pewnym kluczem, często wspominany, ale nie do końca zaspokaja czytelnika po lekturze pierwszego tomu. Może dowiemy się o nim więcej w kontynuacji - ,,Katastrofie"?

    Dla fanów romansów jest bardzo fajny wątek romantyczny. Jak osobiście nie zbyt przepadam za romansami (ble, ohyda), tak ten wątek w książce mnie wciągnął, wręcz pochłonął. Nie podkreślałam tego aż tak mocno, ale to niezwykły thriller, zagadka zmienia studentów i angażuje czytelnika do myślenia. Chciałam akurat w tej recenzji podkreślić inne atuty książki, ale uwierzcie, niezwykły, niezwykły ;)

Może trochę za surowa ocena, ale ten angielski... chociaż mogłam się zawsze lepiej uczyć xD
Ale fabuła najlepsza, na 100%. <3 


MOJA OCENA

8/10