środa, 19 grudnia 2018

„Mały Książę” – wzruszająca opowieść o przyjaźni i ludzkich wartościach + apel do dorosłych


Autor: Antoine de Saint-Exupery

Liczba stron: ok.90 + obrazki

Rok wydania: 1945r

Typ książki: powieść poetycka

Przedział wiekowy: Trudno określić ( lepiej w starszym wieku)





Dzień dobry moi kochani! Cieszę się, że jeszcze zostało Was kilku, którzy czytacie te moje wypociny ;). Nawet, gdyby było 0 wyświetleń, to bym i tak pisała, bo bardzo to lubię. Ale chciałam, żebyście wiedzieli, że to doceniam <3.

Ostatnio miałam ochotę na coś niezbyt długiego, ale „poruszającego serce”. Wprawdzie „Małego Księcia” czytałam w gimnazjum, jednak sądzę, że warto go odświeżać co jakiś czas. Tym bardziej, że i tak dla mnie większość młodych ludzi tego nie zrozumie i nie doceni. Im się jest starszym tym lepiej, chociaż ta książka pokazuje, że niestety dorośli wiele nie rozumieją i żyją w swoim świecie. Także niech każdy znajdzie odpowiedni dla siebie czas na poświęcenie uwagi tej cudownej bajce dla „zaawansowanych mentalnie” ;). Wprawdzie nie ma czegoś takiego, ale myślę, że zrozumiecie (a przynajmniej większość z Was) o co mi chodzi  :D. To lecimy!



Fabuła w skróciku:



Głównymi bohaterami są pilot i Mały Książe. Ten pierwszy na skutek awaryjnego lądowania jest zmuszony do spędzenia wielu dni na pustyni, gdzie naprawia swój samolot. Spotyka on tam niezwykłego chłopca ( Małego Księcia), który opowiada mu swoją historię. Chyba nic więcej nie mogę tu dodać, cała reszta byłaby najzwyklejszym spojlerem J.



Część właściwa recenzji…



Zapewne większość z Was czytała kiedyś „Małego Księcia”, ale z perspektywy czasu widzę, że gimnazjum jest chyba zbyt wczesnym okresem na książkę tego kalibru ;). Na pierwszy rzut oka (tego czytelniczego) wydaje się zwykłą bajką, ale jej głęboki przekaz i mądre metafory sprawiają, że małe dziecko nie zrozumie jej w pełni. Dla mnie, geniusz autora polega na tym, że potrafił w jednej książce poruszyć tematy ważne dla każdego. Sprawia to, że czytelnik w zależności od wieku odkrywa po kolei odpowiednie warstwy. Im jest starszy, tym dostrzega w „Małym Księciu” inną prawdę. To trochę tak jak z nurkiem. Im głębiej się zanurza, tym bardziej zmienia się to co widzi ( mimo, że na pewnej głębokości już nie widzi nic ;) ).

Książka bardzo chwyta za serce. Przyznam się, że jak ostatnio ją czytałam, na samym końcu łezki po policzkach popłynęły. Prostota języka i głębia przekazu to coś, czego potrzebuje współczesne młode pokolenie. Słyszałam już opinie, że to głupia książka dla małych dzieci, ale tego typu komentarze wskazują bardziej na niedojrzałość nadawców tych słów  ;). Oczywiście na każdego musi przyjść czas, ale nazywanie jakiejkolwiek książki głupią, jest ciosem poniżej pasa. Polecam napisać jakąś samemu, a dopiero później cokolwiek się na ten temat wypowiadać.

Jeśli spojrzeć bliżej na fabułę, to cała ta historia wydaje się trochę urwana z choinki 
( tak w klimacie świąt :D ), ale właśnie ta dziwność nadaje „Małemu Księciu” niepowtarzalnego klimatu. Z jednej strony ona, a z drugiej świadomość, że ta historia bezpośrednio dotyka problemów współczesnego świata. Może to dziecinne, ale gdzieś w głębi wierzę, że kiedyś spotkamy się z Małym Księciem. On odszedł, by zobaczyć się ze swoją ukochaną przyjaciółką, ale gdyby się tak bardziej zastanowić to przecież każdy z nas w głębi serca tęskni za swoją „różą” (po przeczytaniu będziecie wiedzieli o co mi chodzi) i nie może się doczekać spotkania z nią po drugiej stronie…



Apel do dorosłych!



 „Dorośli są bardzo dziwni…” – to jedno z najczęściej wypowiadanych przez Małego Księcia zdań. Ostatnio dużo o tym rozmyślałam. I zaczęła we mnie wzrastać frustracja, bardzo możliwe, że nieuzasadniona. Coraz mocniej uświadamiam sobie jak bardzo dorosłość zależy od dzieciństwa. Bo to przecież właśnie dorośli kształtują maluchy i oni powinni utwierdzać swoje pociechy w tym, że są wiele warte, kochane, mądre, wartościowe. Stanowi to fundament dorosłego życia. Dla mnie od zawsze było oczywiste, że „tak powinno być”, bo ja miałam to szczęście dorastania wśród cudownych ludzi w poczuciu godności i miłości ( nawiasem mówiąc ściskam moich kochanych rodziców). Ale nie wszyscy mieli takiego farta. 
Czasami ( tak a propos tej frustracji, o której mówiłam) zastanawiam się nad niesprawiedliwością i beznadzieją tego świata. Często mam wrażenie (poprawcie mnie, jeśli się mylę), że wielu (nie wszyscy !) dorosłych traktuje młodszego jak kogoś , kto nie ma nic do powiedzenia. Nazywanie nas (przepraszam za określenie) gówniarzami , a bardzo często się to słyszy, pokazuje Wasz brak szacunku kochani dorośli ( i znowu podkreślam, że tylko część z Was)  i chyba nie tylko ja sądzę, że jest to bynajmniej śmieszne!  To tak jakby Ci „po 30” nie popełniali głupot, jakby tylko oni naprawdę znali życie i mogli się cokolwiek o nim wypowiadać. Z jednej strony mówi się, że jesteśmy pokoleniem przyszłości, że powinno się nam dawać głos, a z drugiej strony bardzo często się zdarza, że nie jesteśmy słuchani tylko dlatego, że „nie znamy życia”. Może żyjemy krócej na tym świecie, ale jakby nie patrzeć, my też mamy wiele do zaoferowania. Nie chodzi mi o to, że my ( młodzi) mamy decydować o wszystkim, ale sądzę, że nasze zdanie też powinno być brane pod uwagę. Nie kwestionuję tutaj tego, że faktycznie nasze doświadczenie jest mniejsze i o wielu sprawach nie mamy pojęcia. Bardziej myślę tu o kwestii uzupełniania się pokoleń. Wy nie jesteście świadomi pewnych „przydatnych rzeczy”, które my wiemy, i na odwrót. 
Poza tym sądzę, że dzieciom naprawdę nie są potrzebne nowe Nike czy kolejna gra na PS4 ( pewnie duża część się ze mną nie zgodzi, ale zaryzykuję ), ale Wasza uwaga. Oczywiście to całe poświęcenie jest kochane i cudowne,bo wszystko to robicie właśnie dla swoich dzieci. Ale czasami zapominacie, że dla nas ważniejszym jest spędzić więcej czasu razem, pogadać, pośmiać się wspólnie, niż dostać zbędne „poprawiacze życia”. Dlatego zachęcam – trochu mniej pracy i trochu więcej czasu z dziećmi ;).

 Kiedyś rozmawiałam z moją dobrą znajomą i usłyszałam od niej historię pewnych ludzi (młodych), których życie było zrujnowane właśnie przez tych dorosłych, którzy pozjadali wszystkie rozumy i zapominając o potrzebach swoich dzieci mówiły: „wiem, co robię”, „nie znasz życia, więc nie masz prawa nie zgadzać się z moimi decyzjami”. I chciałabym tylko powiedzieć, że nie najeżdżam tu chamsko na wszystkich dorosłych tylko zwracam się do Was, nasi kochani rodzice, dziadkowie, my też jesteśmy ludźmi i myślę, że i my Was możemy wielu rzeczy nauczyć.
Jakby to było cudownie, gdybyście Wy nam przekazywali swoje doświadczenia, pełne wsparcie i szacunek, a my moglibyśmy dzielić się z Wami naszą radością życia i „świeżym” podejściem do rzeczywistości. Mam nadzieję, że może tym swoim laniem wody kogokolwiek przekonam do szacunku i otwarcia na innych. Moi kochani, proszę, słuchajmy się i kochajmy, bo w tym brutalnym świecie za dużo już jest nienawiści i cierpienia, żebyśmy dokładali sobie nawzajem. Tylko ta jedna prośba, tak na święta…





Na koniec…



Uff… to było ciężkie, ale chyba warte wysiłku. Wracając do książki, sądzę, że naprawdę każdy powinien ją przeczytać nie raz, ale kilka razy w swoim życiu. „Mały Książę” zmienia punkt widzenia i pozwala patrzeć pod trochę „innym kątem”. A ze względu na to, że Święta tuż, tuż, to życzę wszystkim błogosławionego czasu, pełnego szacunku do siebie nawzajem, miłości, a także odpoczynku i dobrze spędzonych chwil z najbliższymi. Przesyłam świąteczne buziaki wszystkim czytelnikom i mam nadzieję, że nikt nie odebrał moich słów jako atak J. Ho ho ho!











Moja ocena: 9/10







Olcia

niedziela, 11 listopada 2018

„Czy wiesz, że Cię kocham?” – ciąg dalszy historii „Piosenki dla Pauli”


Autor: Blue Jeans

Ilość stron: ok.525

Rok wydania: 2012r.

Wiek czytelnika: 15+

Typ: Miłosna



Dzień dobry wszystkim! Pamiętacie może jak recenzowałam „Piosenki dla Pauli”? Oto jest i druga część J - "Czy wiesz, że Cię kocham?”. Powrócimy znów do historii głównej bohaterki – Pauli - i jej ziomków ;). Osobiście uważam, że druga część jest lepsza od pierwszej, ale to już kwestia tego, kto co lubi. To lecimy!







Fabuła bez zdradzania zakończenia (NO SPOILER)  ;)



Życie Pauli po odrzuceniu dwóch kochanych przez siebie chłopaków jest dość skomplikowane i trudne. Zaczęła palić, a jej nerwy są na skraju wyczerpania ( typowa nastolatka ;) ). Diana z Mariem są razem, Cris jest zakochana w nieodpowiednim chłopaku, a Angel zmienił pracę i umawia się z inną dziewczyną ;). Po krótce – zmiany, zmiany, zmiany. Paula po powrocie z Francji, gdzie poznała tajemniczego Alana, ukończyła kolejną klasę i zaczęła wakacje wraz z przyjaciółmi. Wspólnie wyjeżdżają, co niesie za sobą kolejne zmiany, problemy, trudności i wybuchy młodzieńczych hormonów, w większości doprowadzające do nieprzyjemnych i kłopotliwych sytuacji. Ich przyjaźń jest wystawiona na wielką próbę. Do akcji powraca także Alex, Katia oraz Irene, ale to już inna bajka ;).



Recenzji część dalsza…



„Czy wiesz, że Cię kocham” , jak już mówiłam, jest pełna zmian i niespodziewanych wyborów. Emocje nie opadną, a wręcz wzrosną ;). Druga część podobnie do pierwszej jest baaardzo długa – powyżej 500 stron drobnym druczkiem. Ale wbrew temu czyta się szybko i nie zauważysz, a książka już się kończy. Jest to jedna z takich lektur, po przeczytaniu których nie wiesz co dalej robić ze swoim życiem ;D. Ja na przykład czułam się bardzo rozbita, głównie przez epilog. Zaskoczenie, a jednocześnie rozczarowanie… L.  Ale to zależy kto komu kibicuje ;). Styl pisania oczywiście bardzo przyjemny dla czytelnika, lekki i kreatywny, a niektóre opisy są wręcz poetyckie.  Oczywiście nadal to trochę przypomina „Trudne sprawy”, ale już w mniejszym stopniu ;). W każdym razie, jeśli pierwsza część się podobała, to druga na pewno przypadnie Wam do gustu J.





Kończąc….



„Czy wiesz, że Cię kocham?” to książka, która bardzo mi się spodobała. Nie wiem czy po tym ciosie zadanym mi w epilogu będę w stanie przeczytać kolejną część, ale tego na pewno dowiecie się wkrótce w kolejnych recenzjach ;). Pozdrawiam wszystkich oraz życzę miłej niedzieli i całego tygodnia :). 





Moja ocena:  9/10





Olcia J












poniedziałek, 8 października 2018

„Morderstwo w Orient Expressie” – nowy detektyw, morderstwo sprzed lat i tajemnicza zemsta


Autor: Agatha Christie

Rok wydania: 1933r (wow!)

Liczba stron: ok. 260

Gatunek: Kryminał





Dzień doberek! Jak już mówiłam, zakochałam się w kryminałach, także dzisiaj mam dla Was coś również z tego gatunku ;). Ktoś bardzo miły, kogo serdecznie pozdrawiam, pożyczył mi kilka książek A. Christie, więc możecie być pewni, że to nie jest ostatnia recenzja kryminału Agathy ;)



Krótki ( choć niekoniecznie) opis fabuły:



Tym razem akcja kryminału dzieje się w pociągu, a konkretniej na trasie Stambuł – Calais. Zatłoczony pojazd wpada nocą w zaspy śnieżne, co powoduje duże opóźnienia i długi postój. Tej właśnie nocy zostaje zamordowany w swoim przedziale „amerykański dżentelmen”. Sprawę bada detektyw Poirot, czyli nowa postać rozwiązująca zagadki w kryminałach A.Christie. Według niego morderca jest wciąż pociągu, gdyż nie miał możliwości opuszczenia go. Któryś z pasażerów miał być sprawcą, jednak niesamowite zbiegi okoliczności, tajemnice i interesujące, nie pasujące do faktów poszlaki utrudniają sprawę. Detektyw na miarę Sherlocka Holmesa próbuje rozwiązać zagadkę morderstwa i dowiedzieć się kto mówi prawdę.



Fakty i opinie ;)



Faktem na pewno jest to (czego możecie się już domyślać), że jak to u Christie występuje wielu bohaterów ( tym razem około 14) i akcja jest zawiła. Zaczynam tracić nadzieję na to, że kiedykolwiek sama wpadnę na to, kto jest mordercą ;D. Jak zwykle najlepiej by było pisać sobie kto jest kim. Ale na to zazwyczaj nie ma czasu ;). Nadeszła pora na opinie J. Sądzę, że Agatha w „Morderstwie w Orient Expressie” znowu zaskakuje i daje człowiekowi do myślenia. Czasami się zastanawiam, jaki to trzeba mieć mózg i wyobraźnię, żeby wymyślić takie zawiłości i rozwiązania w kryminale… NIEZWYKŁE! Mogę szczerze i uczciwie powiedzieć, że czyta się go bardzo szybko. Sama skończyłam tę książkę w dwa dni, także „Morderstwo w Orient Expressie” nadaje się bardzo dobrze na zabranie na kilkudniowe wyjazdy czy w podróż ;). Ten kryminał podobał mi się póki co najbardziej z tych trzech, o których Wam już pisałam, także na pewno warto go przeczytać  ;)



Na koniec…



„Morderstwo w Orient Expressie” to przykład genialnej twórczości Christie. Pełen zagadek i tajemnic „wciąga” czytelnika do środka i zachęca do główkowania. Zapewniam Was, że zakończenie i rozwiązanie zagadki jest naprawdę NIE DO ODGADNIĘCIA, ale niesamowicie zaskakuje ;). Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji, ale z drugiej strony ucieszył mnie fakt, że właśnie tak to się skończyło ;). Zachęcam wszystkich do przeczytania tej książki  i życzę miłego dnia <3





Moja ocena: 8/10







Olcia J

poniedziałek, 3 września 2018

„Piosenki dla Pauli” – romantyczne romansidło z nutką romantyzmu, dla nastolatków ;)


Autor: Blue Jeans
Ilość stron: ok.640  :D
Rok wydania: 2012r
Typ: Młodzieżowe, obyczajowe
Kategoria wiekowa: 12+

Dzień dobry wszystkim! W ten cudowny dzień (choć nie koniecznie dla uczniów i nauczycieli) mam Wam do przedstawienia fantastyczną książkę. Przyznam szczere, że po kilku stronach czytania pomyślałam : „Kicz jakich mało! Trudne sprawy – wersja papierowa”, jednak los kolejny raz pokazał mi, że nie można oceniać książki po okładce….i po pierwszych stronach ;). To nie jest lektura dla wszystkich, ale myślę, że „Piosenki dla Pauli” jest tym, co spodoba się każdej nastolatce uwielbiającej miłosne historie <3.



Cuś nie cuś o fabule:

Paula niedługo kończy się 17 lat i razem z przyjaciółkami - Cris, Dianą i Miriam - chodzi do liceum w jednym z hiszpańskich miast. W Internecie poznaje interesującego Angela, 5 lat od niej starszego dziennikarza, i po długich rozmowach na czacie postanawiają się poznać w realu. Ten jednak nie przychodzi na spotkanie na czas. Paula czekając na niego poznaje natomiast Alexa – czarującego pisarza o zniewalającym uśmiechu, który potajemnie zostawia Pauli swój e-mail. Angel  natomiast wpada w ostatniej chwili i od pierwszego spojrzenia zakochuje się w dziewczynie ze wzajemnością. Życie nastolatki zmienia się nie do poznania. Historia o muzyce, przyjaźni i oczywiście o MIŁOŚCI! <3.

 Mi apreciación, czyli moja opinia J:

Według mnie „Piosenki dla Pauli” to książka przypominająca trochę „Zmierzch”, tylko bez wampirów i wilkołaków ;). Jest pełna różnych zbiegów okoliczności, trudnych wyborów i bolesnych rozmów. Czyli generalnie wszyscy zakochani w idealnej lasce. Można popaść w kompleksy ;D. Ale jeśliby patrzeć na to z innej strony to naprawdę porywająca historia. Końcówkę czytałam z takim przejęciem, że mi się pojawiły wypieki :D. Tylko tata podszedł i się spytał, czy nic mi nie jest, bo mam czerwone policzki ;). Także na brak emocji w tej książce na pewno nie można się skarżyć. Od razu mówię i ostrzegam, że jest to dłuuuuga historia, w dodatku pisana małymi litrami, więc przeczytanie jej zajmuje trochę czasu. Ale myślę, że warto i szybko minie te 600 stron :D



Baaardzo zachęcam wszystkich, w szczególnie nastolatki, do przeczytania „Piosenek dla Pauli”. Są kolejne części więc biorę się właśnie za drugą ;). Myślę, że Wam się spodoba, bo często pokazuje wiele sytuacji i rzeczywistości, z którymi dziewczyny w naszym wieku się zmagają również w tym prawdziwym życiu. Przesyłam buziaki i życzę cierpliwości w pokonaniu tych 600 stron J


Moja ocena 8/10


Olcia J

                                                     

piątek, 17 sierpnia 2018

„Player one” – adrenalina, rywalizacja i troszku miłości ;)


Autor: Ernest Cline

Rok wydania: 2011r.

Ilość stron: ok. 500  :D

Typ książki: Science fiction





Witam wszystkich! Dzisiaj chyba po raz pierwszy w moich recenzjach będę Was zachęcała do przeczytania książki science fiction. Osobiście nie jestem fanką tego typu „dzieł”, ale „Player One” wyjątkowo przypadł mi do gustu ;). Co więcej, do kin jakiś czas temu weszła jej filmowa wersja, także w tym przypadku jest to recenzja zarówno dla książkomaniaków jak i dla telemaniaków ;) (najprawdopodobniej takie słowa nie istnieją, ale to nic. Na pewno wiecie o co mi chodzi)





Fabuła w pigułce J:



Jest rok 2045. Ziemia stała się okropnym miejscem…zatrute powietrze, skrajna bieda, choroby. Mieszkańcy naszej planety w większości spędzają swój czas w wirtualnym świecie/grze - OASIS. Przed swoją śmiercią twórca gry – James Halliday – postanawia ukryć „jajo wielkanocne” w tym wirtualnym świecie. W jego testamencie cały majątek ma zostać przepisany na tego, które odnajdzie ukryte przez multimilionera jajo. Po śmierci Hallidaya rozpoczyna się konkurs pełen emocji, zagadek i walki z korporacją chcącą przejąć i zawładnąć całym światem OASIS. Główny bohater – Wade  – jako pierwszy odnajduje pierwszą z trzech bram prowadzących do skarbu.  Rozpoczyna się wielki wyścig…





Najważniejsze plusy i minusy ;) :



Najważniejszym z plusów „Player One” jest bardzo wciągająca, dynamiczna (w większości) i porywająca akcja. Zwłaszcza pod koniec książki omijałam co mniej ważne fragmenty, żeby jak najszybciej dowiedzieć się co będzie dalej.  Czytając to miałam wrażenie, jakbym oglądała film. Genialne opisy ułatwiały mi wyobrazić sobie scenerię, bohaterów i ich emocje. Poza tym, ważna była też fabuła. Trudno porównać „Player One” do chociażby „Bajek robotów” Stanisława Lema.  Między jednym a drugim jest wieeeeelka przepaść ;D ( oczywiście z całym szacunkiem do Lema i jego twórczości). Tyle z pozytywów. Jeśli chodzi o minusy to czasami przeszkadzały w czytaniu długie rozdziały.  Kiedy są one krótkie to możesz do książki przysiąść w każdej chwili, a kiedy są długie, tak jak w „Player One” to musisz więcej na raz przeczytać. Gdy czasem odchodziłam od niej na chwilę to trudno mi się było z powrotem odnaleźć w środku rozdziału. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi ;). Czasami też sprawiało mi problem słownictwo z gier, których nie znałam. Ale to akurat da się przełknąć ;)



Podsumowanko:



Sadzę, że „Player One” to naprawdę super książka dla młodzieży. Dorosłym mogłaby aż tak do gustu nie przypaść, ale dla mnie była super  J. Jeśli jesteście fanami „szybkich” i emocjonujących książek, to „Player One” jest właśnie dla Was. Wakacje jeszcze się nie skończyły, więc może czas na trochę fikcji? ;). Buziaki i pozdrowienia dla wszystkich. Miłego dnia! :D







Moja ocena: 9/10




Olcia  :)

sobota, 28 lipca 2018

„Cudowny chłopak” – równie cudowna historia






Autor: R.J.Palacio

Rok wydania: 2012r

Ilość stron: ok. 400

Typ książki: Familijno – obyczajowy ;)





Dzień dobry wszystkim! Po kryminale przyszedł czas na coś z innej beczki ;). Ostatnio dostałam książkę „Cudowny chłopak”, która bardzo mnie zaciekawiła. Zaczęłam czytać i nie mogłam skończyć. Wciągająca, wzruszająca i zmiękczająca serducha historia. Bardzo wszystkich zachęcam do przeczytania J





Trochu o fabule:



August Pullman to chłopiec, który urodził się z… deformacją twarzy. Podałabym Wam jej konkretną nazwę, ale jest bardzo skomplikowana ;). Poza tym nie o nazwy tu chodzi. Od początku miał pod górkę. Przeżył wiele operacji i zabiegów, które pozwoliły mu żyć. Mimo tego August boryka się codziennie z wieloma problemami i trudnościami. Jest często nieakceptowany przez rówieśników przez swój przerażający wygląd. W wieku 10 lat rodzice posyłają go do szkoły. Chłopak opisuje swoje emocje, myśli i wiele sytuacji z codziennego życia.  Taka historia z punktu widzenia chorego dziecka, które stara się żyć normalnie.



Moje zdanie i odczucia…



Powiem Wam szczerze, że pomimo dość dołującej z pozoru fabuły byłam zachwycona tą książką! <3<3<3 Została podzielona przez autorkę na 8 mniejszych części, z czego każda przedstawiała dalszy ciąg historii z perspektywy różnych bohaterów. To mi przypomina sposób narracji z ostatniej części „Zmierzchu” (nawiasem mówiąc super książka, bardzo polecam, zwłaszcza dziewczynom). Każdy rozdział jest dosyć krótki, a czcionka duża, więc bardzo szybko się czyta te 400 stron ;). Podoba mi się też to, że cała historia jest pełna zarówno smutnych jak i radosnych momentów, tych wzruszających i przedstawiających normalność, przeciętnych. Pod koniec książki łezka popłynęła, więc „Cudowny chłopak” nie jest ani trochę monotonny czy nudny. W tej książce jest wiele mądrych słów, które skłaniają do głębszej refleksji. Radość chłopca tak doświadczonego przez życie sprawiła, że w głowie zaświeciła się lampka - „Skoro on się cieszy życiem, mimo tylu trudności, to i ja powinnam” :D. Naprawdę cudna książka!





Na koniec:



Wiem, że pewnie mówię to pod koniec większości moich recenzji, ale NAPRAWDĘ warto przeczytać tę książkę. Dawno nie czytałam czegoś, czego skończenie sprawiłoby mi tyle smutku. Chciałam jeszcze więcej, a to już koniec… ;)

Sądzę, że każdy powinien to kiedyś przeczytać. Może inaczej spojrzałby na świat i by pomyślał „Chyba nie jest tak źle…”.

Buziaki dla wszystkich i do kolejnej recenzji J







Moja ocena: 10/10





Olcia J

wtorek, 10 lipca 2018

„Morderstwo na plebanii” – niebanalny kryminał


Autor: Agata Christie

Rok wydania: 1930r

Ilość stron: ok. 220

Gatunek: Kryminał





Witam wszystkich! Jak zresztą niedawno wspominałam, zakochałam się w kryminałach, co znaczy, że oprócz „Strzałów w Stonygates” pojawi się jeszcze inna książka z tego gatunku. I oto jest! Dzisiaj opowiem Wam co nie co o kolejnym dziele Agaty - „Morderstwo na plebanii”. Zachęcam Was do przeczytania i komentowania 
( jak zawsze) J





Wstęp do fabuły…



Akcja dzieje się w małym miasteczku St. Mary Mead. Na plebani zostaje zamordowany oschły i niesympatyczny  pułkownik Protheroe, któremu tak naprawdę większość mieszkańców życzyło zgonu ;). Morderstwu towarzyszyło wiele dziwnych i niezrozumiałych zdarzeń poczynając od niedokończonego listu, a kończąc na tajemniczych telefonach. Proboszcz parafii (narrator) wraz z policją i niesamowitą Panną Marple (ją już powinniście znać ze „Strzałów w Stonygates” ) próbuje rozwiązać zagadkę, co jest o wiele trudniejsze niż by się mogło wydawać…



Ciemne i jasne strony książki ;)



„Morderstwo na plebani” podobnie do innych książek Agaty Christie przedstawia nam, czytelnikom, pierdyliard postaci ;). Na początku trudno się połapać, ale uważam że warto zagryźć zęby i przeczekać ten moment niecierpliwości. Cudowne i okropne jednocześnie jest to, że autorka wplata większość bohaterów (również tych występujących sporadycznie) w różne sytuacje i zagadki, nawet te, które nie są do końca związane ze śledztwem.  Nawet jakby się chciało samemu pogłówkować i próbować wymyślić kto i dlaczego zabił, to trudno pamiętać o wszystkim, o czym była mowa w książce. To tyle z minusów ;). Jeśli chodzi o plusy to na pewno wielkim atutem tego kryminału było napięcie rosnące z każdym rozdziałem. Specyficzny sposób pisania Agaty Christie sprawia, że pomimo monotonnych momentów, wszystko wydaje się ciekawe i czyta się z wielką przyjemnością. To co uwielbiam w kryminałach jest oczywiście i w tym – atmosfera oczekiwania i chęć poznania mordercy. Ogrom postaci sprawia, że sami chcemy odkryć kto jest sprawcą i wtedy nieświadomie człowiek wchodzi sam do śledztwa i główkuje razem z bohaterami :D.



No końcóweczkę….



Uważam, że „Morderstwo na plebanii” zaintryguje i porwie Was tak samo jak mnie J. Bo taki powinien być kryminał! I to zaskakujące zakończenie! Nic dodać, nic ująć. Jestem pewna, że i Wy się zdziwicie, ale reszty nie zdradzam ;). Dziękuję mojemu koledze, który ze mną główkował nad tą zagadką i podwajał tym frajdę czytania kryminału J. Życzę wszystkim miłego dnia i udanej lektury





Moja ocena: 8/10







Olcia J

wtorek, 26 czerwca 2018

„Kochaj” – poradnik dla każdego człowieka



Autorka: Regina Brett
Rok wydania: 2017r
Typ książki: Poradnik
Ilość stron: ok. 340
Tematyka: Miłość do siebie, Boga i innych ludzi

Dzień dobry! Zaczęły się wakacje, co znaczy, że czasu na czytanie książek jest mnóstwoooo! Mam nadzieję, że cieszy Was to tak samo jak mnie J. Dzisiaj wychodzę do Was z propozycją przeczytania „przeciętnej książki z nieprzeciętnym przekazem”… tak to można nazwać.

Słów kilka na wstęp…

Książka „Kochaj” to kolejne dzieło Reginy Brett, kobiety, której życie nie oszczędzało. Miała trudne dzieciństwo, została zgwałcona 3 razy i nie potrafiła pokochać w pełni siebie, a co za tym idzie – innych. Dzięki odpowiednim ludziom i przyjaciołom wyszła z alkoholizmu i nienawiści do siebie i zaczęła żyć pełnią życia. W 50 lekcjach przedstawia wiele historii i sytuacji z życia jej i jej rodziny oraz przyjaciół. Każda z nich niesie za sobą przesłanie, które daje mniej lub więcej do myślenia. Ta niesamowita kobieta potrafiła zawrzeć w tej książce najważniejsze zasady dobrego życia pełnego miłości do siebie, Boga i innych ludzi, które pomagają jej w trudnych sytuacjach. Zakładam, że pisząc tę książkę chciała, aby pomogła i nam ;).

Co o tym myślę, czyli kawa na ławę ;)
Pod względem ciekawości i „porywalności” (tak, wiem, że takie słowo nie istnieje) książka ta nie zajmuje najwyższych miejsc na mojej liście lektur tych kategorii, aczkolwiek najważniejszy w niej jest przekaz. Przyznam szczerze, że czasami mnie nudziła, bo trudno czytać o czymś, co mnie do końca nie dotyczy, bo nie mam dzieci i nie jestem dorosła. Mimo to uważam, że każdy mógłby z niej wynieść bardzo wiele. To, co do mnie najbardziej dotarło i dotknęło mnie po przeczytaniu „Kochaj” to świadomość, że jest tylko jedno życie, nie ma opcji REPLAY, która cofa wszelki czas i pozwala zacząć od początku. Trzeba brać życie takim, jakim jest, cieszyć się i czerpać z każdej chwili. Nie można czekać na „lepsze dni”, bo mogą się nie nadejść. Musimy jako ludzie nauczyć się żyć ze swoimi i cudzymi wadami, kochać i cieszyć się tym, co w świecie jest dobre. WSZYSTKO ZALEŻY OD NAS J

Na podsumowanie
Uważam, że książka „Kochaj” jest przeznaczona dla wszystkich, powtarzam WSZYSTKICH (czyli bez wyjątku) ludzi z naciskiem na tych, którzy mają problemy z akceptacją siebie i innych. Oczywiście łatwo mówić, trudniej wykonać, ale warto próbować. Osobiście staram się postępować chociaż według części tych zasad. Polecam Wam na wakacje zrobić listę szalonych i przyjemnych dla Was rzeczy do zrobienia: chodzenie rano na bosaka po trawie, spacer w deszczu, podróż autostopem… COKOLWIEK!:D To jedna z zasad, ale resztę musicie przeczytać sami. Życzę wszystkim miłych oraz aktywnie spędzonych wakacji. Buziaki dla wszystkich wczasowiczów <3


Moja ocena 6/10


Olcia J


czwartek, 7 czerwca 2018

„Klucze” – świat z perspektywy licealisty











Znalezione obrazy dla zapytania klucze książka


Tytuł: „Klucze”

Autor: „Adam Lang”

Rok wydania: 2015r

Gatunek: Literatura młodzieżowa

Ilość stron: ok. 300



Dzień dobry! Czerwiec rozpoczniemy czymś lekkim, zabawnym i polecanym dla kobitek ;). Nigdy nie czytałam książki, której narrator był nastolatkiem. Po przeczytaniu „Kluczy” zdałam sobie sprawę, że faktycznie dziewczyny i chłopacy to dwa różne światy. Żeby się przekonać musicie przeczytać sami ;)





Coś nie coś o fabule:

Adam Lang to maturzysta mieszkający w Warszawie. Będąc małym chłopcem przeżył traumę związaną z opuszczeniem rodziny przez ojca. Adam jest błyskotliwym, inteligentnym i przystojnym nastolatkiem z umiejętnościami pogrywania dziewczynami ;). Flirtowanie nie sprawia mu problemów, uważa, że to on zawsze dziewczynom dyktuje warunki. Zdziwi się jak przewrotne i nieoczekiwane bywa życie.





Teraz coś ode mnie :D:

„Klucze” są zaskakującą i śmieszną historią. Przez całą książkę Adam opowiada o różnych sytuacjach, które są dla niego dziwne, denerwujące albo zabawne. Jego nazbytnia szczerość i porywczość są przyczyną powstawania wielu konfliktów, które nie zawsze miło się kończą. Uważam, że to bardzo ciekawa i zmieniająca podejście do pewnych spraw (dla dziewczyn) książka. Przez to, że rozdziały są bardzo krótkie, niezwykle szybko się ją czyta. Są fragmenty, które smucą, a także takie, które wywołują uśmiech. Osobiście takie książki lubię najbardziej. Jeśli chodzi o przekaz to z całej książki niestety  wywnioskowałam tylko jedno:  „ Nie wszystko jest zawsze takie, jak nam się wydaje”.





Podsumowując….

Klucze to według mnie ciekawa i lekka książka. Nie należy do tych, które pobudzają do rozmyślań i zadumy, ale można się pośmiać i zapomnieć o Bożym Świecie :D. Polecam ją wszystkim, zwłaszcza  dziewczynom. I dziękuję i pozdrawiam osobę, która mi ją pożyczyła ;)







Moja ocena: 8/10



Olcia  J






niedziela, 20 maja 2018

„Dasz radę” – ostatni wywiad z niesamowitym człowiekiem


Znalezione obrazy dla zapytania dasz rade

Wywiad prowadziła: Joanna Podsadecka

Udzielił wywiadu: ks. Jan Kaczkowski

Ilość stron : ok.185

Rok wydania:2016

Gatunek : wywiad





Dzień dobry kochani!  
Dzisiaj wychodzę do Was z propozycją przeczytania książki pt: „Dasz radę”, czyli ostatniej rozmowy z śp. księdzem Janem Kaczkowskim. Myślę, że większość z Was o nim słyszała. Ten niesamowity człowiek i kapłan przez całe swoje życie nawrócił wielu ludzi, pracował w hospicjum,  stanowił wsparcie ciężko chorych i pomagał im „dobrze umrzeć”. Był blisko Boga, przy czym miał poczucie humoru i mnóstwo energii oraz chęci do życia. Niestety lekarze wykryli u niego glejaka czyli guza mózgu.  Ostatnie tygodnie swojego życia spędził na pomaganiu innym, kochaniu świata z pokojem w sercu i ufnością w Boży plan. W rozmowie z Joanną Podsadecką dotyka wielu sfer życia ludzkiego i pokazuje jak żyć dobrze.





Coś w ramach streszczenia…


Książka jak już mówiłam jest w  formie wywiadu. Została podzielona na kilka części, a mianowicie : Zobaczyć człowieka, nie przypadek; Gimnastykowanie sumienia; Budowanie relacji oraz Miłość ma dość sił. Każda z tych części porusza inne problemy. W większości ks. J. Kaczkowski odpowiada na pytania czytelników, które często są trudne i problematyczne.  Mówi on zarówno o grzechu, modlitwie, miłości do bliźnich jak i o cierpieniu. Bardzo budująca rozmowa, która pozwala uzmysłowić sobie wiele rzeczy J





I jeszcze coś ode mnie:


Uważam, że jest to warta przeczytania książka. Bardzo trafiający do człowieka sposób mówienia i ciekawe zagadnienia sprawiają, że „Dasz radę” czyta się szybko i z wielką przyjemnością. Bardzo serdecznie ją polecam wszystkim ludziom, zarówno tym wierzącym jak i tym, którzy od kościoła i Boga trzymają się raczej na dystans ;).





 Moja ocena 8/10


Olcia :)

niedziela, 13 maja 2018

„Strzały w Stonygates” – klasyka kryminału


„Strzały w Stonygates” – klasyka kryminału



Tytuł: „Strzały w Stonygates”

Autorka: Agata Christie

Gatunek: Kryminał

Ilość stron: ok. 200

Rok wydania: 1952r





Witam wszystkich w tym cudownie słonecznym dniu (przynajmniej dla mojego
miasta ). Dzisiaj mam dla Was coś z gatunku kryminału, dzieło autorki, która słynie z pisania właśnie książek kryminalnych. Z początku podchodziłam do niej nieśmiało, gdyż zadana do przeczytania na język polski nie przekonywała mnie ani trochę. Zapewne to z tego powodu, że lektury są zazwyczaj smętne, nieciekawe i czyta się je z przymusu i na czas, co zabiera całą radość. Jednak po kilku stronach przekonałam się, że ta książka jest nieporównywalnie lepsza od „Zemsty” czy „Antygony”.

Zagadki, intrygi, podchody iluzje… jeśli lubisz takie klimaty to „Strzały w Stonygates” są idealne dla Ciebie ;).



Krótki zarys fabuły:

Starsza Dama – Ruth van Rydock w rozmowie ze swoją przyjaciółką prosi ją o pomoc. Chce, aby ta pojechała do jej siostry i spróbowała rozeznać się w sytuacji panującej u jej ukochanej siostrzyczki, podwójnej rozwódki, która mieszka w wielkim domu ze swoim mężem, służącą i wieloma innymi krewnymi. Jej pierwszy mąż niegdyś założył obok rezydencji instytut dla trudnej młodzieży. Kiedy Panna Marple (przyjaciółka Ruth) dociera do Carrie Louise (siostry Ruth) jest przekonana, że coś niedobrego dzieje się w Stonygates. Kiedy zostaje zamordowany pasierb Carrie, Panna Marple wie, że to ona musi rozwiązać zagadkę. A okoliczności ani trochę nie sprzyjają. W domu dziwnych ludzi i niewiarygodnych przypadków trudno dojść do sedna prawdy…









Czas na recenzji część właściwą:



„Strzały w Stonygates” to książka, którą mogę polecić każdemu wielbicielowi kryminałów. Powiem szczerze, że do końca nie wiedziałam kto zabił i prawda mnie zszokowała. Oczywiście nie będę Wam tu zdradzać szczegółów, bo powinniście dojść do nich sami ;). Jeśli się zdecydujecie przeczytać tę książkę to muszę Was ostrzec, że na początku możecie być lekko zdezorientowani. Autorka wplata w historię baaaaardzo wiele postaci. Jak już mówiłam siostra Ruth wyszła trzy razy za mąż, więc w powieści pojawia się rodzina z wszystkich małżeństw. Do tego każdy do każdego mówi inaczej i trudno się połapać kto jest kim. Jednak po czasie, kiedy ta historia w Was „wsiąknie”, nie będziecie mieć większych problemów poznawaniem postaci. Osobiście polecam rozrysowanie sobie mini drzewa genealogicznego, gdy dojdziecie do części, w której Panna Marple poznaje rodzinę i otoczenie siostry swojej przyjaciółki

(O mamo! Jak to zawile brzmi…).  Mimo tych utrudnień i tak polecam wszystkim przeczytanie tej książki. Styl pisania autorki jest „bardzo przyjazny dla czytającego”, nie pozwala nam ziewnąć ani się znudzić. Jestem pewna, że po lekturze „Strzałów w Stonygates” większość z Was będzie chciała kupić/wypożyczyć kolejny kryminał A.Christie :D



Na koniec…

Bardzo wszystkim polecam „Strzały w Stonygates”. To książka, która pobudza wyobraźnię i swoją treścią krzyczy: „Czytaj mnie dalej!”. Mimo wstępnych problemów z rozeznaniem kto jest kim, nie żałuję, że ją przeczytałam. Wakacje już tuż tuż, więc może to dobra okazja, żeby stanąć twarzą twarz z zagadką ?

Życzę wszystkim czytelnikom miłej niedzieli i zachęcam do czytania kolejnych wpisów, które mam nadzieję pojawią się już wkrótce J





Moja ocena – 9/10





Olcia J





poniedziałek, 30 kwietnia 2018

„Szklany zamek” – niezwykła historia oparta na faktach


Znalezione obrazy dla zapytania szklany zamek książka


Autorka: Jeannette Walls
Rok wydania: 2005
Ilość stron: około 300
Gatunek literacki: autobiografia/pamiętnik

Witajcie kochani! Dzisiaj opowiem Wam co nie co o książce, w której zakochałam się od pierwszych stron. Na jej podstawie jest nakręcony film i oczywiście można go obejrzeć zamiast czytać, ale uważam to za pójście na łatwiznę ;). Poza tym według mnie filmu nie można porównać z książką. A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Lepiej czytać książkę czy oglądać film na podstawie książki? Zachęcam do pisania komentarzy. Ciekawa jestem co o tym myślicie…

Króciutko o fabule ( oczywiście bez zradzania szczegółów)

Jeannette Wells jest dziewczynką żyjącą razem ze swoimi rodzicami –ojcem alkoholikiem oraz matką – niespełnioną artystką, oraz dwójką rodzeństwa: Lori i Brianem. Dzieci nigdy nie miały prostego życia. Zapatrzona w siebie matka nie zwracała uwagi na ich problemy, a ojciec wyprowadzał każde możliwe pieniądze z domu na swoje „alkoholowe potrzeby”. Akcja kręci się wokół Jaennette będącą ulubienicą tatusia, nazywał ją „górską kózką”, tylko ona wierzyła w niego i jego plany o zbudowaniu „Szklanego zamku”. Często razem marzyli i zastanawiali się nad tym kto, gdzie będzie miał sypialnię oraz jak zamontować baterie słoneczne  ;). Rodzeństwo często chodziło głodne, wiecznie wychudzone, marzące o normalnym domu ( mieszkali albo pod gwiazdami albo w zapuszczonej, starej ruderze).
Historia ta przedstawia niesamowite życie Jenny, jej problemy oraz drogę do normalnego życia.

Opinia rzeczoznawcy ;)
Jeśli mam być szczera to była to najlepsza książka jaką przeczytałam przez hmmm…. Ostatni rok! Zawiera fragmenty śmieszne, smutne, a także te dziwne, po których przeczytaniu pomyślicie sobie „Że co?!”. Właśnie to w niej lubię najbardziej. Przedstawia wiele problemów współczesnego świata, nie tylko mówię tu o alkoholizmie czy biedzie. Sami zobaczycie co jeszcze ;).  Czytając ją człowiek może uronić zarówno szczęśliwe jak i te smutne łzy. Poruszyła moje serce, bo chłonąc zdanie po zdaniu wiedziałam, że to komuś, kiedyś naprawdę się przydarzyło.
Jeśli chodzi o wiek osób, które mogą ją przeczytać to najlepsi byliby „czytacze” 13+. Pojawia się kilka bluźnierstw i sytuacji nieodpowiednich dla młodszych dzieci, także lepiej ich nie narażać na zbyt szybkie uświadamianie o pewnych rzeczach :D. Wszystkim innym serdecznie polecam!


PODSUMOWUJĄC… uważam, że „Szklany zamek” to książka godna polecenia dla każdego (… 13+ :D ). Lekki styl pisania autorki pozwala poczuć się dokładnie tak jak ona. Zbliża się majówka, więc myślę, że to bardzo dobra lektura na tę okazję.  Miłego wypoczynku ! <3

P.S. Film też polecam, ale dopiero po przeczytaniu książki ;)


Olcia








wtorek, 13 lutego 2018

"Światło" - dla wielbicieli romantycznych historii







Tytuł: "Światło"
Autor: Asher Jay
Gatunek literacki: Literatura młodzieżowa
Tematyka: Miłość, wybaczenie, podwójne życie
Rok wydania: 8.11.2017

Dzień dobry wszystkim w nowym roku ! Znowu musicie mi wybaczyć dłuższą nieobecność, ale mam nadzieję, że najnowszy post walentynkowy ją wynagrodzi i zainspiruje Was do przeczytania  choć jednej lektury w te ferie. Mam wyjątkowo romantyczną historię która na pewno ogrzeje wszystkie serduszka  ;).

W skrócie:
Sierra prowadzi "podwójne życie". Na co dzień mieszka na farmie w Oregonie wraz ze swoimi rodzicami. Natomiast w okresie świątecznym wyjeżdża na rodzinną plantację choinek do Kalifornii. To jest tradycja trwająca od wielu lat, jednak osiemnastolatka wie, że to będzie pewnie jej ostatnie Boże Narodzenie w Kalifornii. Jak co roku zbliża się okres sprzedawania choinek , więc Sierra razem z rodzicami wyjeżdża i rozpoczyna swoją sezonową pracę. Tam poznaje Caleba, w którym zakochuje się od pierwszej chwili. Nie wie jednak, że chłopak ten ma w miasteczku bardzo złą reputację. Mimo przeciwności Sierra próbuje poznać prawdziwe oblicze Caleba i "wpada w po uszy"

Moje przemyślenia...
Pomimo, że fabuła może nie jest bardzo ambitna to książka mnie naprawdę zainteresowała i "wciągnęła" tak, że nie mogłam przestać czytać. Pokazuje jak często ludzie oceniają innych na podstawie nieprawdziwych plotek i nie chcą nawet porozmawiać z człowiekiem, aby uniknąć konfrontacji, bo "tak jest łatwiej". Warto dać drugą szansę, bo to otwiera drogę do lepszego poznania drugiego człowieka :) Jak to wszystko ładnie brzmi. Gdyby to tylko było takie łatwe...

Podsumowanko:
Baaaaardzo serdecznie wszystkim polecam przeczytanie tej książki. Mężczyznom może nie będzie się za bardzo podobała, ale nastolatkom i kobietom jak najbardziej! Mimo to ostrzegam, że nie zalicza się do dzieł "wysokich lotów", także lepiej nie spodziewać się po niej filozoficznych pytań i mądrych cytatów. Książka idealna na zimowe, leniwe wieczory :)


Olcia