środa, 2 stycznia 2019

„Holyfood” – przepis na Nowy Rok 


Autor: Szymon Hołownia

Liczba stron: niecałe 140

Typ książki: poradnik duchowo – mentalny ( no powiedzmy )

Rok wydania: 2014r

Wiek dopuszczalny: dałabym 13+



Dzień dobry w Nowym Roku kochani! Jako, że mamy już 2019r., to chciałabym, aby książka, którą Wam przedstawię, była przepisem na życie właśnie na nadchodzący rok. Nie jest to umoralniająca opowieść o tym, jak czynić dobrze, i jak kombinować, żeby dostać się do Raju z jak najmniejszym wysiłkiem. To książka przemawiająca do ludzi, którzy błądzili kiedyś, teraz i dla tych, którzy będą błądzić ( czyli tak właściwie do wszystkich). Jeśli męczy Cię życie i chcesz coś zmienić, ale nie wiesz jak, to polecam „Holyfood”, czyli święte jedzenie dla zwykłych ludzi ;).



Co nie co o autorze:



Chyba każdy z Was oglądał kiedyś „Mam talent” i pamięta dwóch „śmieszków” komentujących i zapowiadających kolejne występy. Zapewne zawsze zwracacie uwagę na tego wysokiego ( Marcin Prokop) i śmieszniejszego ( może dlatego, że więcej mówi...). Z kolei obok niego stoi zawsze trochę niższy, ale nadal wysoki ( 188cm) Szymon Hołownia. To właśnie on jest autorem książki „Holyfood”, a także wielu innych. Nagrał między innymi audiobook, ze swoim kolegą z „Mam talent”, – „Bóg, kasa i rock’n’roll”. Na podstawie tego mogę stwierdzić, że jest on naprawdę wykształconą i mądrą osobą, a do tego ma boskie riposty ^^. Założył dwie fundacje, prowadził wiele audycji radiowych, pisał w kilku gazetach i generalnie jest naprawdę zacnym człowieczkiem. Więc, jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej, to zachęcam do poczytania o nim w Internecie. A teraz zajmijmy się już częścią właściwą! J



Słów kilka o treści książki:



„Holyfood” to zbiór 10 przepisów na poprawę życia duchowego, relacji z bliskimi i Bogiem oraz coś o zwalczaniu codziennych trudności. Każdy z nich (przepisów) jest uwieńczeniem jednego rozdziału, w których są poruszane różne tematy, opisywane od strony gastronomicznej ;). Na przykład: „Jak znaleźć dobrą wodę?” nie odnosi się bezpośrednio do poszukiwań tej idealnej w smaku i właściwościach cieczy, ale bardziej utożsamia ją z pewnymi sytuacjami i pokazuje jak szukać tej dobrej „wody wewnętrznej”. Trochę to dziwnie brzmi, ale czytając od razu załapiecie o co chodzi ( Hołownia w przeciwieństwie do mnie ma umiejętność przekazywania tego, co myśli). Trudno powiedzieć coś więcej, bo ta książka to nie kryminał ani romans, w którym jest rozwinięta fabuła, więc nie ma co opowiadać ;). So, that’s it!



Moje przemyślenia po przeczytaniu „Holyfood”…



Zacznę może od języka… Po kilku stronach tej książki każdy z Was powinien zauważyć specyficzny, ale bardzo miły dla oczu i uszu sposób pisania autora. Używa słów, których my na co dzień nie używamy, ale z drugiej strony wiemy dokładnie o co mu chodzi. To mi się akurat bardzo podoba. Patrząc bardziej na układ stron itd. widzę po czasie, że bardzo szybko i przyjemnie się czyta. Mnie na przykład, trudno przyswoić zbite w przysłowiową „kupę” wyrazy, gdzie wszystkie na siebie nachodzą. W przypadku „Holyfood” tak nie jest, także super.

Jeśli chodzi o treść, to czasami może wydawać się oczywista, ale sposób, w jaki to wszystko jest przekazane sprzyja dalszemu czytaniu ;). Podoba mi się to, że ta książka bardzo prosto, zwięźle i wyraźnie mówi co i jak, bez ogródek i zbędnych poematów. Nawet, jeśli wierzysz w latającego potwora spaghetti czy w bogów greckich, to znajdziesz w niej wiele wskazówek najzwyczajniej „fajnego życia”. Nic dodać, nic ująć ^^





Na koniec:



Może „Holyfood” nie jest dziełem stulecia, ale myślę, że naprawdę warto ją przeczytać. Luźny, a zarazem dobitny styl pisania sprawia, że czyta się z przyjemnością. Do tego jest dostępna w empiku, także nie trzeba specjalnie szukać ;) 
( ups!... lokowanie produktu). Dlatego zachęcam wszystkich do przeczytania tej książki na rozpoczęcie Nowego Roku. Może gdyby ludzie zmienili podejście do pewnych spraw, to łatwiej byłoby nam wszystkim na tym świecie żyć? Kto wie? Przesyłam pozdrowienia dla pracujących i uczących się, abyście mieli siłę na przetrwanie tych dni do ferii. A poźniej bajlando! (choć z drugiej strony fajnie porobić coś pożytecznego po świętach…)









Moja ocena: 7/10







Olcia J