wtorek, 28 lutego 2017

Dziewiąty Mag - recenzja

Dziewiąty Mag - recenzja

Autorka: A. R. Reystone
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Trylogia: Dziewiąty Mag
Ilość stron: 543

Na samym początku chciałabym Was bardzo przeprosić za naszą długą nieobecność na blogu. Niestety, ferie się skończyły, a ja jeszcze przez chorobę musiałam masę rzeczy nadrabiać :( uroki szkoły. No i jeszcze internet mi nawala, więc nie jestem na bieżąco z informacjami, ale spokojnie, już wróciłyśmy do żywych. Przynajmniej trochę... Co do konkursu - nie obawiajcie się już niedługo pojawią się wyniki :)

Wracając do recenzji... Może zaczniemy od opisu. Otóż historia opisana w książce opowiada o trzydziestoparoletniej Ariel. Jest ona współzałożycielką kliniki weterynaryjnej, na której wybudowanie i podtrzymanie poświęciła większość swojego życia. Tę pozostałą część zmarnowała na małżeństwo ze Stevenem (nienawidzę typka), choć z tego związku powstała jedna dobra rzecz - Amanda, jej córka (w tej części nie odgrywa zbyt wielkiej roli, ale musicie wiedzieć, że w kolejnych będzie się dość często pokazywała, bo to trylogia). Życie Ariel było niby poukładane, trochę zabiegane, ale jednak spokojne. Do czasu... Wszystko zaczęło się sypać, kiedy odwiedził ją pewien nadzwyczajnie piękny mężczyzna. Nawet raz prawie straciła przez niego życie, ale w sumie też została przez niego uratowana. Mimo całej swojej urody opowiada niestworzone rzeczy...coś o smokach, innym świecie... kobieta podejrzewa, że ma coś nie tak z głową. Po pewnym czasie tajemniczy mężczyzna znika i Ariel ma nadzieję, że już się nie pojawi. I ma rację, zamiast niego przychodzi inna osoba z wprost hipnotyzującymi, błękitnymi oczami, które niechybnie zwiastują masę kłopotów...

Chyba to już jakaś reguła, że zaczynam od okładki, więc chyba będę się jej trzymać i znowu pierwszy będzie ten temat. Okładka jest po prostu cudowna! Już fakt, że jest biała na pewno przyciąga wzrok i jeszcze ten smok, napis idealnie pasujący do całej reszty. Od razu uprzedzam, że większość moich książek ma świetne okładki, więc często spodziewajcie się mojego zachwytu nad wizerunkiem książek. Mimo, że mówi się "nie oceniaj książki po okładce" ja robię to bardzo często. Widzę na półce książkę i pierwsze na co zwracam uwagę to jej wygląd. Potem sprawdzam tytuł, opis i ewentualnie ją kupuję. Wiem, że dużo osób zanim kupi książkę sprawdza na różnych forach, jak inni ludzie ją oceniają i w ogóle... ale to nie dla mnie, najpierw robię potem myślę. Raz nawet kupiłam drugi tom jakiejś serii obiecując sobie, że znajdę pierwszy... no tak, od jakichś dwóch lat leży w szafie, nieprzeczytany, osamotniony bez pierwszej części. Trochę się rozpisałam i to jeszcze nie na temat. Mogę wam tylko powiedzieć, że fabuła jest świetna i możecie kupować w ciemno. Jedyne do czego mogę się przyczepić to to, że na okładce widnieje smok Croy i miał on podwójną parę skrzydeł, co jest dość istotnym szczegółem i myślę, że mogliby go wziąć pod uwagę.



Co do samej historii to szczerze muszę powiedzieć, że jestem nią oczarowana. To jedna z tych książek, które czytam po raz setny i wciąż mi się nie nudzi. Wątki są tak super połączone, dopełniają się, na wyjaśnienie niektórych spraw trzeba poczekać i to dodaje tajemniczości. Bohaterowie mają poczucie humoru, nie są tacy sztywni i w ogóle. Oczywiście nie mogło zabraknąć tu wątku miłosnego, wokół którego cała akcja książki się tutaj kręci. Co dziwne jakoś mi to nie przeszkadza. Może tylko niektóre sceny, tak zwane 18+, są zbyt... dla dorosłych (?!), nie wiem jak to nazwać. No, ale tak to jest świetniaście. Jak za pierwszym razem to czytałam, to jest tam taki moment o tym, jak działają "rodziny" w tamtym świecie. Najpierw zobaczyłam ten fragment, potem musiałam kilka razy jeszcze przeczytać, z trudem przetrawić, a później zastanawiałam się jak autorka na to wpadła. Serio... masakra. No cóż jest to oryginalne, pomysłowe, trochę chore, ale przynajmniej nigdy nie zapomnę tej książki. Drugą ciekawą rzeczą jest to, że bohaterami są osoby zbliżające się do czterdziestki. Nie byłoby to dziwne w jakimś kryminale albo książce psychologicznej, ale w gorącym romansie fantasy?! Oczywiście mi to nie przeszkadza i myślę, że nikomu z czytających też nie będzie, a dzięki temu powieść wybija się nad inne w swojej oryginalności.

To może teraz coś o tematyce fantasy. Uwielbiam wszelkiego rodzaju fantastyczne rzeczy i chyba moja miłość do nich najbardziej urosła przez tę książkę. Te wszystkie zaklęcia, eliksiry klątwy moim zdaniem o stokroć przerastają Harrego Pottera. Fabuła na pewno nie jest przewidywalna. Co to, to nie. Czasem podczas moich sesji czytankowych miałam taki zastój i kompletnie nie wiedziałam co się wydarzyło i jak. Znalazłam tylko jeden minus i to taki trochę na siłę. Zawsze w książkach fantasy, jak trzeba wytłumaczyć osobie normalnej, że istnieją smoki, inny świat i magia, to jest to dość dziwnie tłumaczone. Tak nienaturalnie, jak w bajce dla dzieci. Ta książka bije na głowę wszystkie inne pod tym względem, ale są momenty gdzie po prostu się tego nie czuje, chociaż i tak uważam, że autorka świetnie sobie z tym poradziła.

Jeszcze tylko dwie ciekawostki. Książka nie ma rozdziałów, takich do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Nie jest na jakiejś stronie napisane "ROZDZIAŁ 1", tylko całość jest podzielona na fragmenciki rozdzielone znaczkami smoka. Czasem taka część może mieć osiem stron, a czasem pięć linijek, co moim zdaniem też jest super, ponieważ kiedy chce się wstawić tylko jakąś reakcję lub króciutki dialog, to nie trzeba robić oddzielnego rozdziału, który miałby tylko jedną stronę i dziwnie by to wyglądało. Druga ciekawostka to to, że A. R. Reystone to tak naprawdę pseudonim polskiej pisarki. Sama się na to nabrałam i przez jakiś rok myślałam, że to ktoś ze Stanów lub Anglii.

Moja ocena: 10/10

Jeszcze na sam koniec chciałabym przeprosić za wszystkie błędy i jakieś nieścisłości w tej recenzji, ale znowu jestem chora i jeszcze do tego niewyspana, bo przez cały weekend byłam na wyjeździe i raz spałam trzy godziny, a drugi raz cztery i wciąż staram się to odespać, więc do zobaczenia i idę spać :)
/Sara

piątek, 17 lutego 2017

NAJGORSZE KSIĄŻKI - THE WORST 60 OF BOOKS

     Dzisiaj zamiast recenzji proponuję wam coś alternatywnego - listę najgorszych książek na które natrafiliście, za równo tych źle napisanych, jak i tych, które po prostu wam się nie podobały. Ostatnio przeprowadziłam sondę na pewnej grupie książkowej i nie sądziłam, że istnieją tak różnorodne opinie. ;) A jak temat zainteresował moich przyjaciół  książkoholików. :D Po godzinie miałam pełną listę ,,złych" książek.
    Pozytywnie mnie zszokowało, że niektórzy ,,wybili się" z tłumu i uznali, że chociażby nie najlepszą książką są ,,Pamiętniki Wampirów", kilka pozycji autorstwa Kinga i wiele innych. :) Cieszy mnie również to, że kilka osób stawało w obronie lektur, szczególnie ,,Pana Tadeusza" i utworów Sienkiewicza.  ^^ Może większość się ze mną nie zgodzi, ale te książki są świetne. W końcu każdy lubi coś innego.
    Mimo to wiele osób wymieniało właśnie pozycje lektur szkolnych. Szczególnie Sienkiewicza. Szczególnie Krzyżaków. Ale dość szczegółów, co was zanudzam, oto wyniki zwykłej, miłej konwersacji na jednym z portali społecznościowych. ;)

THE WORST 60 OF BOOKS

1. ,,Rok w poziomce".
2. ,,50 twarzy Grey'a".
3. ,,Wszystkie odcienie czerni".
4. ,,Dziewczyna z pociągu".
5. ,,Człowiek z wyspy Lewis".
6. ,,Chujowa pani domu".
7. ,,Pachnidło".
8. ,,Jak najdalej stąd".
9. ,,Krzyżacy" (czemu? ;(((((((((((((((((((((( )
10. ,,Pokolenie Ikea".
11. ,,Dotyk ciemności".
12. ,,Beowulf".
13. ,,Atlas zbuntowany".
14. ,,Pojedynki wampirów".
15. ,,Zakład o miłość".
16. ,,Sextricity".
17. ,,Naznaczona".
18. ,,Nowy Świt".
19. ,,Gra Geralda".
20. ,,Granica".
21. ,,Ferdydurke". (Ola pamiętasz? xD)
22. ,,Bigamista".
23. ,,Wojna peloponeska".
24. Trylogia ,,Jeździec Miedziany".
25. ,,Królestwo Spokoju".
26. ,,Behawiorystka".
27. ,,Cierpienia Młodego Wertera".
28. ,,Stukostrachy".
29. ,,Wszystko jest względne".
30. ,,Boska komedia" (popieram).
31. ,,Nad Niemnem".
32. ,,Mistrz".
33. ,,Zmierzch".
34. ,,Pretty Little Liars".
35. ,,My dzieci z dworca zoo".
36. ,,Tfu, pluje Chlu! Czyli opowieści z Pobrzeża" .
37. ,,Samotność w sieci".
38. ,,Pan Tadeusz".
39. ,,Dzieci z Bullerbyn".
40. ,,Opium w rosole".
41. ,,Spotkanie nad morzem".
42. ,,Zaćmienie".
43. ,,Lampiony".
44. ,,Czterej pancerni i pies".
45. Seria ,,Osiemdziesiąt dni".
46. ,,Miasteczko Salem".
47. ,,Książka, której nie ma".
48. ,,Nie-Boska Komedia".
49. ,,Szklane Gejsze".
50. ,,Posłaniec".
51. ,,Chata wuja Toma".
52. ,,Zemsta" (Ola ktoś się chyba z tobą zgadza ;) ).
53. ,,W pustyni i w puszczy".
54. ,,Niezgodna".
55. ,,Więzień labiryntu".
56. ,,Dary anioła".
57. ,,Naznaczona".
58. ,,Nienachalna z urody".
59. ,,Czarna Księga".
60. ,,Las".

   Uff... skończyłam przepisywać. ;)

    Kolejność książek na liście jest przypadkowa, a propozycje podawane przez wiele osób, dlatego taka różnorodność. Cieszy mnie, że niektórzy są oryginalni i mają odwagę wybić się z tłumu. :D Jak widać na liście jest kilka popularnych pozycji (książki Kinga, ,,Niezgodna", ,,Dziewczyna  z pociągu" i wiele innych), czego się osobiście nie spodziewałam. ;) /Gosia

Gniot musi być - czyli szkolna " Zemsta" Fredry

Przyszedł czas na pierwszą negatywną recenzję. Możecie być ze mnie dumni ;). Do napisania jej zainspirowałam się... właściwie obowiązkiem przeczytania szkolnej lektury :D. Przymus to przymus, co poradzić? Ale co najbardziej mnie zafascynowało to zawiłość fabuły i brak szczególnego i głębszego znaczenia dzieła.

Tytuł: " Zemsta"
Autor: Aleksander Fredro
Tematyka: Waśnie i spory wieloletnich sąsiadów i wrogów.
Ilość stronek: około 120
Gatunek literacki: Komedia ( choć dla mnie jest o tragedia, ale jak kto woli)
Co nie co o fabule:
Co tu można konkretnego powiedzieć?  Głównymi bohaterami są Rejent i Cześnik, czyli znienawidzeni sąsiedzi mieszkający w przedzielonym murem zamku. Toczą  między sobą ciągłe spory, o byle co. Głównym problemem utworu jest hmmmm..... trudno orzec ;D. Cześnik ma plany ożenić się z pewną Podstoliną, jest ona wdową, ale ma za to wspaniałe preferencje i duży majątek. Sprawy komplikują zakochani Klara i Wacław, a także owa wdowa, która miała niegdyś romans z młodym "Wackiem". Generalnie nieład, zamieszanie i ciągłe konspirowanie .... trochę jak dzisiejsza polityka, czyż nie?

A oceniając "szatę graficzną" i nie tylko "Zemsty":

Jeśli chodzi o słownictwo, to jak łatwo się domyślić... starodawne, przestarzałe i mądre . Przypisy, przypisy, przypisy... Jedyne co mi się podobało to ciekawe połączenia słów i te rymy ;). Jak już większość z Was wie tragedia dzieli się na akty, sceny itd. Czytało się zatem dość łatwo, gdyż tekst mówiony nie zajmował zbyt wiele miejsca. Jednak nie martwcie się, że książka ta jest kompletnie niewarta przeczytania. Już próbuję nieco uratować jej honor ;). Ma pewien morał, o którym nie będę mówiła, musicie sami go dojrzeć swymi oczami dramatycznej moralności Waszych dusz ( ale to mądrze zabrzmiało).  Co ciekawe i zaskakujące - są nawet fragmenty, przy których można się uśmiechnąć ;). Jedynym minusem jest to, że trzeba się porządnie skupić... coś za coś.

Podsumowanko:
Książki osobiście nie polecam, ale przyznać trzeba, że autor miał niezłe wyzwanie pisząc ten dramat. Sama bym czegoś takiego nie wymyśliła (hahaha). Jednak po przeczytaniu nie żałuję. Warto czasem przestudiować coś odmiennego z innej epoki, rozwijamy się i przenosimy w inne czasy.... naszemu zacofanemu pokoleniu facebook'owców na pewno przyda się od czasu do czasu taka lekturka ;)

Ocena ogólna: 5/10

/Olcia :)


środa, 15 lutego 2017

KONKURS!!!

KONKURS!!!

Mam nadzieję, że chociaż część z was czekała na ten post. Wreszcie go zamieszczamy. Nagroda była przygotowana już od dawien dawna i tylko czekała, aż kilka recenzji się tu zadomowi. Ze statystyk wynika, że nawet kilka osób przeczytało to, nad czym my się męczymy :) i pragniemy was wynagrodzić, lecz książka, którą będziecie mogli zgarnąć różni się trochę od opisywanych na naszym blogu. Dlaczego? Nie ma fabuły, dość mało tekstu... Więc co to jest? Malowanka! A dokładnie "Multimedialna malowanka z piosenkami Beatlesów" Beaty Pawlikowskiej! Nowiutka i pachnąca specjalnie dla was!



Niestety muszę was trochę ponudzić - musimy wstawić tu regulamin... wymogi to wymogi.


1.Organizatorem konkursu są właścicielki bloga Książki Pod Lupą.
2.Sponsorem nagrody są również właścicielki bloga Książki Pod Lupą.
3.Konkurs trwa od dnia 15.02.2017 do dnia 25.02.2017 do godziny 23:59, późniejsze zgłoszenia nie będą brane pod uwagę.
4.Koszty wysyłki pokrywają właścicielki bloga Książki Pod Lupą.
5.Wysyłka jedynie na terenie Polski.
6.Wyniki ogłoszone zostaną w przeciągu 7 dni od zakończenia konkursu.
7.Zwycięzca ma obowiązek wysłać nam swój adres w przeciągu 7 dni od ogłoszenia wyników.
8.Wysyłka nagrody nastąpi w przeciągu 4 tygodni od otrzymania adresu do wysyłki.
9.Warunkiem udziału w konkursie jest odpowiedź na pytanie konkursowe, polubienie naszego fanpage'a na Facebooku (https://www.facebook.com/ksiazkipodlupa1106/?fref=ts) i obserwowanie naszego bloga (trzeba kliknąć niebieski guzik "obserwuj").
10.Zwycięzca zostanie wyłoniony na podstawie subiektywnej oceny właścicielek bloga.
11.Wzięcie udziału w konkursie jest równoznaczne z akceptacją powyższego regulaminu. 

To będzie tyle z tych nudnych rzeczy :) teraz czas na pytanie konkursowe, a brzmi ono:

JAKI JEST TWÓJ ULUBIONY ZESPÓŁ MUZYCZNY I DLACZEGO?

Zgłoszenia prosimy publikować w takiej formie (w komentarzach pod tym postem):
Lubię fanpage jako:
Obserwuję bloga jako:
Moja odpowiedź:

Wiem, że niektórych może wkurzać to, że warunkiem jest obserwowanie bloga i polubienie fanpage'a, ale my też musimy sobie robić jakąś reklamę, a skoro już sfinansowałyśmy dla was nagrodę to nic nie zostało na reklamę :( a poza tym wierzymy, że wy możecie być naszą żywą reklamą! Właśnie przez polubienia wielu osobom wyświetla się strona tego bloga i tak go poznały :)

Wracając do konkursu - liczymy na waszą kreatywność i życzymy wszystkim powodzenia! Czas start!

wtorek, 14 lutego 2017

Gra z serii Dolina - recenzja

Książka o studenckim życiu owianym tajemnicą, gdzie twoi przyjaciele to tylko pionki w grze

     Ostatnio się nie przywitałam, gdzie moje maniery C: Jak już Sara wspomniała mam na imię Gosia. Lubię czytać książki, ale pisanie nie wychodzi mi najlepiej, ale warto próbować i się rozwijać. Moje prace mogą być trochę dziwne albo nieschematyczne, ale piszę je od serca. ^^ <3 Przepraszam za tak długą przerwę, ale mój mózg jest już strasznie zmęczony szkołą. ;) Czas znów wziąć się do pracy.

Tytuł: Gra.
Seria: Dolina.
Wydawnictwo: Telbit
Autorka: Krystyna Kuhn
Typ: Thriller dla młodzieży.
Tematyka: Młoda studentka - Julia wraz z bratem trafiają do tajemniczego collage'u w jeszcze bardziej tajemniczej dolinie. Ciąg wydarzeń zmienia pobyt na uczelni w grę. Kryminalną grę.

Co nieco o książce... tak naprawdę jedno zdanie ;):

Przeszłość - klucz do rozwiązania zagadki i wygrania gry... wręcz życia.

Znalezione obrazy dla zapytania gra dolina książka

     Mimo kilku minusów kocham tą książkę przede wszystkim za jedno - ukazanie pracy zespołowej i kształtowania przyjaźni. Aż użyję angielskiego słowa (Co się ze mną dzieje? Ja humanistka?) - idealnie stworzony team. Śmieszek i dżentelmen, ważniak i lekko zwariowany, przez innych uważany za dziwnego, mózg grupy, a po stronie damskiej tajemnicza dziewczyna koreańskiej urody, ,,ruda", o plotkarskim charakterze i miła,a zarazem piękna współlokatorka. Nie zapominajmy o głównej bohaterce. Tak inni, a jednak... pewne wydarzenia łączą...

     Rewelacyjnie ukazana w książce jest rola przeszłości. Nawiązania i... hm... jakby to nazwać... przeczucia... wspomnienia... niezwykłe refleksje... tworzą pełną aurę tajemniczości książki, czyniąc ten zabieg autorka trafiła w 10. Na początku manipuluje nami tak, że dajemy oszukać się pewnej iluzji, opisom... może i Dolinie... A na końcu... Sami przeczytacie ;) Wszakże idealnie ujęta rola przeszłości, niejednokrotnie mrocznej, w tym przypadku też szokującej.

     Mnie jednak zaniepokoiły dwie wersje. Większość może się za mną nie zgodzić, ale wstawki po angielsku... za dużo ich... Język oryginału to niemiecki, więc nie jest to pozostawione przez tłumacza, lecz celowo wstawione w tekście przez samą autorkę, Mi osobiście obniża to poczucie komfortu czytania. Jednak z innej perspektywy świadczy to o bardzo dobrej znajomości przez p. Kuhn języka angielskiego. Mimo to, nadal sądzę, że powinna je ograniczyć w tekście.

     Dla mnie... hm... bez sensu są niektóre opisy, dość niezbyt praktyczne, które można pominąć. Pamiętam, było porównanie chyba pełnej podpaski z jakimś elementem gastronomicznym stołówki kampusu. Albo wspomnienia Julii z jej poprzednim chłopakiem... O, właśnie! Co ciekawe jest on pewnym kluczem, często wspominany, ale nie do końca zaspokaja czytelnika po lekturze pierwszego tomu. Może dowiemy się o nim więcej w kontynuacji - ,,Katastrofie"?

    Dla fanów romansów jest bardzo fajny wątek romantyczny. Jak osobiście nie zbyt przepadam za romansami (ble, ohyda), tak ten wątek w książce mnie wciągnął, wręcz pochłonął. Nie podkreślałam tego aż tak mocno, ale to niezwykły thriller, zagadka zmienia studentów i angażuje czytelnika do myślenia. Chciałam akurat w tej recenzji podkreślić inne atuty książki, ale uwierzcie, niezwykły, niezwykły ;)

Może trochę za surowa ocena, ale ten angielski... chociaż mogłam się zawsze lepiej uczyć xD
Ale fabuła najlepsza, na 100%. <3 


MOJA OCENA

8/10

niedziela, 12 lutego 2017

Tajemnica Diabelskiego Kręgu - recenzja

Tajemnica Diabelskiego Kręgu - recenzja

Autorka: Anna Kańtoch
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 509
Typ: młodzieżowy thriller, przygodowa, fantasy

Może zacznijmy od tego co jest widoczne na pierwszy rzut oka. Ta książka ma po prostu przecudowną okładkę! Jest mroczna, straszne stworzenia, które zauważamy po chwili, tylko nadają jej grozy. W samym centrum stoi dziewczynka, swoją drogą zrobiona przez jakiegoś świetnego grafika, ubrudzona błotem i krwią. Moim zdaniem wygląda ona na jakieś szesnaście lat (?), tak w przybliżeniu, zaś główna bohaterka książki ma tylko trzynaście. Wiem, że kiedyś wspominałam, że nie lubię, jak wydawnictwo narzuca nam wygląd postaci, ale ten przypadek to jeden z tych nielicznych wyjątków. Dochodzą do tego też cudowne obrazki nawiązujące do fabuły. Niestety są tylko cztery :( szkoda bo są takie piękne... ale nie bójcie się, oglądając je przed czytaniem możecie domyślić się tylko tematyki.

Znalezione obrazy dla zapytania tajemnica diabelskiego kręgu

A jak już mówimy o naszej głównej bohaterce. Nina ma trzynaście lat i jest we wszystkim zupełnie przeciętna. Dobrze się uczy, ale nie wyróżnia się wśród swoich rówieśników. Ktoś postronny mógłby stwierdzić, że jest najzwyczajniej w świecie nudna. Mieszka ona w powojennym Wrocławiu razem z wiecznie smutną mamą, obojętnym ojcem i swoim młodszym bratem Szymkiem. Wszystko byłoby zwyczajnie, gdyby nie jeden drobny szczegół. Otóż pewnego dnia na ziemię spadły anioły. Tak, anioły. Komuniści starali się wmówić obywatelom, że tak naprawdę to amerykańscy szpiedzy, lecz ci bardziej pobożni w to nie wierzyli. Ukrywali skrzydlatych, a UB nie spoczęło póki nie znalazło tych "zdrajców". Pewnego wieczoru Nina została wezwana do tej nieziemskiej istoty, która powiedziała jej, że została wybrana i pojedzie do Markotów na tzw. krótkie "wakacje". Dla mnie sama wiadomość, że miałabym mieszkać w opuszczonym klasztorze wystarczyłaby, żebym tam nie pojechała, ale Nina nie chciała zawieść matki i takie tam... dlatego oczywiście pojechała. Powiem wam tylko, że nie skończyło się to dobrze.

Muszę się przyznać, że nienawidzę horrorów i innych strasznych rzeczy. Po prostu nie i koniec. Tę książkę raczej można zaliczyć do takich thrillerów czy coś w tym stylu, co trochę przyciąga. Czasem, jak natrafiłam na jakiś straszny moment, to siedziałam jeszcze kilka godzin czytając i czekając, aż to wszystko okaże się jakimś żartem, jak w Scooby-Doo. Niestety (a może na szczęście) jest to książka fantasy i oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Potem leżę w łóżku i moja wyobraźnia jest włączona na full. Ciągle mi się wydaje, że coś mnie obserwuje albo za mną stoi. Jak się czujesz z tym, że straszysz ludzi, Anno Kańtoch!? Wracając, książka zawiera takie dość straszne elementy, lecz przez praktycznie całą powieść Nina prowadzi śledztwo. Wtedy uosabiam się z nią i próbuję ją przechytrzyć (co mi się jeszcze nie udało). Zawsze kiedy pojawia się np. zdanie: "Jak mogłam na to nie wpaść!" lub coś w tym rodzaju to przestaję czytać i myślę: "No... ale na co nie wpaść.". Niekiedy udaje mi się wymyślić odpowiedź, czasem nawet dobrą :) lubię takie zagadki, więc pewnie powiecie "czytaj kryminały", ale większość takich książkowych detektywów jest zbyt mądra jak na mnie. Nie ma z nimi zabawy, mój poziom dedukcji jest trochę poniżej poziomu trzynastoletniej, fikcyjnej dziewczynki.

Z plusów mogę tylko dodać, że autorka cudownie połączyła wszystkie wątki. Każdy z nich miał swoje miejsce w tej niesamowicie skomplikowanej układance. Czasem coś zaskakiwało mnie tak, że musiałam przeczytać to kilka razy, aby mój umysł przyjął to do wiadomości.

Minusem zdecydowanie jest to, że jak dla mnie akcja wolno się rozkręca. Dla niektórych to będzie zaleta, która buduje napięcie, ale uwierzcie, z moim wskaźnikiem napięcia nerwowego to było zbędne. Kiedy wydarzyło się coś, przez co moja twarz wyrażała "WOW!!!", a dusza krzyczała "DLACZEGO TAK SIĘ STAŁO?!", to niemal słyszałam ten śmiech i głos mówiący "haha... poczekaj jeszcze z siedemdziesiąt stron a może powiem ci coś więcej..." Mam jeszcze jedną wadę. Niestety nie mogę wam jej opisać dokładnie, bo zdradziłabym ważny wątek fabuły, ale kiedy tylko moje oczy to zobaczyły, mózg przetworzył to... SERIO?! Nie dało się wymyślić nic innego? No ale okej, wiem, że pisanie książek nie jest takie proste. Może nie dało się tam wcisnąć nic innego? Nie wiem.

Osobiście bardzo polecam "Tajemnicę Diabelskiego Kręgu". Przysporzy wam wiele radości z czytania i napięcia charakterystycznego dla thrillerów. Czasami bieg wydarzeń może wkurzyć, ale to też jest potrzebne, dobra książka wywołuje wiele emocji. 

Moja ocena:
8,5/10

Teraz nadszedł czas na ogłoszenia. Może wiele z was zastanawia się, czemu każda z zrecenzowanych książek jest tak dobrze oceniona. Otóż są to nasze książki z domowych biblioteczek, a nie wydajemy kasy na słabe książki. Co to, to nie. Druga sprawa - chciałam was przeprosić, że tak długo mnie nie było, ale wyjechałam na zimowisko :) wiecie, u nas są ferie (tylko do dzisiaj...meh...). Nie miałam zbyt dużo czasu na czytanie książek. Trzecia sprawa - jeżeli w recenzji znajdą się jakieś błędy, zjem jakieś słowo albo coś to musicie mi wybaczyć, bo jestem załamana - jutro zaczyna się szkoła. Czwarta i ostatnia sprawa. Planujemy zorganizować w najbliższych dniach konkurs! Mamy już nagrodę, ale jeszcze myślimy nad zadaniem dla was :P Już możecie szykować swoje szare komórki :) 

Wypatrujcie kolejnych postów, czytajcie zaległe recenzje i do zobaczenia! (haha ta gra słów)
/SARA

wtorek, 7 lutego 2017

,,Złodziejka książek" - recenzja

"Złodziejka książek", czyli wojna, miłość i pasja czytania

Boję się, że moje recenzje staną się dla Was bardzo nudne. Ostrzegam z góry, że będzie  to kolejna pozytywna opinia, jak ostatnio :D. Może i lepiej... oznacza to, że w dzisiejszym świecie mamy do czynienia nie tylko ze szmirą, ale także z prawdziwymi dziełami poruszającymi nawet najtwardszych.  Tym razem postaram się opowiedzieć trochę mniej o fabule, żeby za wiele nie zdradzać ;). Zacznę od kilku podstawowych informacji:

Tytuł: "Złodziejka książek"

Tematyka: Życie młodej Niemki, która straciła rodzinę i trafiła do domu dojrzałego małżeństwa.

Dziewczyna przeżywa wiele strasznych, ale także radosnych przygód, a jej pasją staje się czytanie książek, które w końcu zaczyna umyślnie kraść przy każdej możliwej okazji.

Rok i miejsce wydania: 2008, Warszawa

Autor: Markus Zusak

Gatunek lit: Dramat wojenny

COŚ  O FABULE ( nie zdradzając zbyt wiele ):

Liesel razem z bratem i matką jedzie do rodziny zastępczej w czasach II WŚ. Podczas podróży chłopak umiera. Po pogrzebie zafascynowana i przerażona śmiercią brata dziewczyna kradnie swoją pierwszą książkę - "Podręcznik grabarza". Liesel trafia do Hubbermann'ów - dojrzałego małżeństwa . Na początku bohaterka nie może przyzwyczaić się do sytuacji, lecz z czasem wiele się zmienia. I tutaj kończę, gdyż nie chcę zdradzić za dużo.  Dziewczynkę spotyka wiele przygód, dotyka ją też niestety okrucieństwo wojny, tęsknoty i straty bliskich.....

Od czego mogę teraz zacząć?  Cała książka napisana jest baaaaaaardzo ciekawie. Narrator jest kimś wyjątkowym, a nawet powiedziałabym, że czymś wyjątkowym. Niesamowite! Dowiecie się, gdy zaczniecie czytać. Jedyną podpowiedzią jaką mogę Wam dać będzie.... hmmm... " Dla chrześcijan koniec i początek życia".  Jeśli chodzi o język i styl to jest on bardzo oryginalny - autor wykorzystuje mnóstwo przenośni i niebanalnych połączeń słów, jedynych w swoim rodzaju np : "Mówię Wam, ten świat to fabryka. Napędza ją słońce, ale rządzą ludzie. A ja trwam, zabieram ich dusze... ".
Kończę z formalnościami, teraz czas na sentymentalne przemyślenia Oli ;). Osobiście nigdy nie podobały mi się filmy, ani książki o tematyce wojennej, ale w tej się zakochałam. Nie da się jej czytać bardzo dużymi kawałkami, ale tak po 20 - 50 stron. Jestem dziewczyną , czyli można mi przypisać cechy tj: wrażliwość, współczucie i łatwe wzruszenie nieszczęściem innych. Więc moja psychika kobieca po prostu nie dałaby możliwości przeczytania większej ilości stron. Bardzo poruszył mnie np fakt, że wszystko działo się w Niemczech. To niesamowita zmiana sposobu patrzenia. Zawsze wszyscy Polacy myślą i mówią: " Niemcy to bezduszne i okrutne istoty",  patrzymy przez pryzmat obozów koncentracyjnych i nieludzkiego traktowania naszych rodaków. Jak się okazało nie wszyscy Niemcy zgadzali się z polityką i działaniami Hitlera w III Rzeszy. Wielu z nich próbowało potajemnie sprzeciwiać się władzy i nienawidzili dyktatora z całego serca. "Złodziejka książek" jest historią opowiadającą właśnie o takich ludziach.

Kolejną kwestią, którą chciałabym poruszyć, jest wspaniałe pokazywanie uczuć i sytuacji w tej książce. Już rozjaśniam. Mianowicie chodzi mi o to, że każde wydarzenie, każda myśl, czy uczucie jest opisane tak, że sam je odczuwasz, jakbyś był bohaterem lub stał obok niego. Pozwala to zrozumieć sytuacje, w których znajdują się bohaterzy. Ma to jednak swoje minusy - przy ostatnich rozdziałach płakałam jak bóbr :D. Dlatego też polecam wyposażyć się w paczkę lub dwie chusteczek do nosa.

Podsumowując książka wspaniała, bardzo poruszająca, wzruszająca i uświadamiająca. Moim zdaniem powinien przeczytać ją każdy z grona dzisiejszych "marud", aby docenić jakie mamy szczęście żyjąc w wolnym kraju...
Moja ocena: 9/10



/Olcia :)

sobota, 4 lutego 2017

"Tunele" - czyli tajemnice i przygody...

Hejeczka, to moja pierwsza recenzja, więc ostrzegam ,  że dopiero się wprawiam ;). Opowiem Wam co nie co o książce " Tunele".

Autorzy: Roderick Gordon i Brian Williams
Tematyka: Fantasy
Długość: ok. 500 stron
Ilość tomów: 6
Wskaźnik wciągliwości  ( czyli jak trudno się od  niej oderwać ):9/10

Od czego mogę zacząć. Hmmmm... Na polskim mięliśmy o tym, że powinno się rozpoczynać od wprowadzenia. Myślę, że tyle Wam wystarczy ;). Czas na opis fabuły....

Will jest chłopcem mieszkającym w Highfield, miasteczku leżącym pod Londynem. Wiódł normalne życie i miał normalną rodzinę..... no prawie. Chłopakowi zawsze brakowało przyjaciół. Wszystko przez ten specyficzny wygląd - jasna skóra, wręcz siwe włosy i chudą posturę. Jego matka - Celia - wiecznie siedziała przy telewizji , a Rebeka jak to siostra była denerwująca. Jedyną podporą był ojciec Willa - Pan Burrows - pracujący w pobliskim muzeum. Razem z synem prowadził wykopaliska , drążyli długie na kilkaset metrów tunele ( stąd nazwa książki. Kumacie? I tu tu tunele, i tu ;) ). Will nie wiedział, ale jego ojciec prowadzi także pewne badania na własną rękę. Pewnego dnia , po kłótni z mamą, Pan Burrows zniknął. Mijały dni, a dzieci coraz bardziej się martwiły. Mama siedziała wciąż przed telewizorem i nie chciała słyszeć nic o ojcu. Nawet przyjazd policji nic w tej kwestii nie pomógł. Will postanowił sam zacząć badać sprawę. W międzyczasie poznał Chestera , równie nietypowego jak on sam chłopca. Razem przeszukiwali muzeum oraz piwnicę, do której Pan Burrows wszedł, ale już nie wrócił.  Chłopcy zauważyli, że od pewnego czasu po  mieście chodzą dziwne typy ze szpiczastymi nosami , w długich, czarnych płaszczach. Jakby ich śledzili, jeden nawet ich gonił. Wszystko wydawało się bardzo podejrzane. Chłopcy wkrótce odnajduleźli tajne przejście pod ziemię, pakują się i ruszają w drogę pewni, że znajdą tam jego ojca... I tu kończę spojlerować. Dodam tylko, że Will i Chester odkryją podzziemne miasto, w którym mieszkają normalni ludzie, zostaną złapani przez tamtejszą policję i torturowani przez "ciemne światło" doprowadzające do szaleństwa  ( niestety w negatywnym sensie ).
Pozna swoją prawdziwą rodzinę i ruszy w głąb Ziemi uciekając przed Styksami ( połączenie policji i mafii, źli goście)  i szukając swojego górnoziemskiego ojca. Olka, STOP! Już nic nie mówię. Sami musicie przeczytać.

Książka moim zdaniem warta zachodu. Sama nie przepadam za fantasy, ale "Tunele" mnie po prostu urzekły ^^. Jak zaczęłam, to czytałam tak godzinę, dwie, trzy, cztery ( w myślach sobię mówię: Ola, już chyba za długo, potrzeba Ci przerwy), pięć i tak cały dzień. Jeśli chodzi o styl pisania to słownictwo użyte w tej serii jest idealne dla każdego, nie ma zbyt wielu trudnych wyrazów, jest napisane płynnie, ale porywająco. Mogę to ująć tak: " Jak zaczniesz to z Twoich ust będą wypływać tylko słowa- jeszcze tylko jedna strona i kończę". Osobiście czytając tę książkę czułam się jakbym była obok głównego bohatera i czuła to co on - niesamowite! :D

Jeśli chodzi o minusy "Tuneli" to.... nie ma ich zbyt wiele, ale nic nie jest idealne ;). Na pewno przeraziła Was ilość stron hahhaha, ale nie martwcie się. To tylko tak przerażająco wygląda. Inaczej się nie dało. Zbyt dużo tekstu ;). Drugą i w sumie ostatnią wadą jest to, że bardzo trudno jest zacząć i przeczytać drugą część. Może tylko ja tak mam,  ale za każdym razem (  a było ich pięć) próbowałam skończyć

"Tunele Głębiej". Doczytałam do 50 strony i potem już kompletna blokada. Odkładałam ją  na półkę i mówiłam , że jeszcze doczytam, ale nie dziś. I tak codziennie! Czy to jest normalne? Tak chyba nie powinno być...

Podsumowując moje rozmyślania ( brzmi jak zakończenie rozprawki) "Tunele" to książka naprawdę warta polecenia, jednak jest to taki typ, który lepiej czytać dłuższymi fragmentami, bo inaczej trudno wszystko zapamiętać ;). Polecam serdecznie fanom fantasy jak i tym, którzy tego gatunku nie cierpią. Teraz  czekamy tylko na ekranizację ^^.

Moja ocena: 9/10

/Ola



środa, 1 lutego 2017

Ogłoszenie!!!

Ogłoszenie!!!

Chciałam wam tylko przekazać, że udało się! Ola zgodziła się prowadzić z nami bloga! Czekajcie na jej pierwszą recenzję, sama jestem bardzo ciekawa co nam zaprezentuje. Niestety będę musiała na to jeszcze poczekać :) tymczasem Ola, witamy na pokładzie!/Sara i Gosia

Znalezione obrazy dla zapytania współpraca

Play - recenzja

Play - recenzja

Autor: Javier Ruescas
Wydawnictwo: Jaguar S. J.
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 461 (z podziękowaniami 464)

OPIS:
Jedna nieszczęśliwa miłość, dwóch skłóconych braci i wielki przekręt!
Aaron i Leo wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego. Aaron jest wrażliwy i zamknięty w sobie. Leo marzy o byciu gwiazdą. Aaron ma złamane serce. Leo walczy z całym światem. Aaron fantastycznie śpiewa, komponuje i nagrywa piosenki, nie ma jednak odwagi dzielić się nimi ze światem. Leo zrobi dosłownie wszystko, by tylko zaistnieć w mediach.

Kiedy Leo odkrywa nagrania brata, wpada na szalony pomysł. Równanie jest proste: talent Aarona + rewelacyjny wygląd Leo = wielka popularność. Już niebawem nakręcony chałupniczą metodą teledysk z Leo w roli głównej podbija YouTube.

Żaden z braci nie ma pojęcia, w co tak naprawdę się pakuje i jak ciężka jest praca w showbiznesie.



RECENZJA:
          No więc myślałam, że Play to będzie kolejna niezbyt mądra młodzieżówka o romansie pomiędzy najładniejszą dziewczyną w szkole i nieśmiałym chłopakiem... lub na odwrót, no wiecie o co chodzi. Przyznam szczerze, że się zdziwiłam i to bardzo pozytywnie. 

          Na samym początku trochę wyglądało to na książkę dla spragnionych miłości nastolatek, ale szybko przekonałam się o swojej pomyłce (haha piszę o 'spragnionych miłości nastolatkach' a sama jestem nastolatką... może nie jestem tylko 'spragniona miłości' :D). Do ogólnej historii chłopaka ze złamanym sercem, jego egoistycznego, zadufanego w sobie brata i pewnej dziewczyny (którą pod koniec książki mogłabym zadusić własnymi rękoma) dochodzi muzyka, co mnie niezmiernie cieszy, ponieważ sama gram na gitarze. Jednak dla osób, które z instrumentami nie mają nic wspólnego pojawią się tam słowa, których na pewno nie zrozumieją i będą musieli wyszukiwać ich znaczenie w internecie lub po prostu je oleją (na waszym miejscu wybrałabym drugą opcję, bo jestem okropnym leniem).

          Z biegiem czasu zaczęłam selekcjonować bohaterów do różnych rubryczek w mojej głowie. Jedni trafiali do lubianych, inni do obojętnych, nielubianych lub znienawidzonych. Aarona lubiłam od samiutkiego początku i nie zmienił miejsca w tabeli. Leo... jego okropnie egoistyczny brat...najpierw go nie lubiłam, potem odrobinkę podniósł o sobie opinię, ale i tak w końcu zrobił coś za co go znienawidziłam. Później zrobił mi się obojętny, lecz uwaga(!) pod sam koniec nawet go polubiłam. Chyba pobił jakiś rekord. Jak widzicie autor nie oszczędza naszych biednych duszyczek.

          Przejdźmy może teraz do samego wydania. Jak pewnie możecie zauważyć na pięknym zdjęciu (moim, HA!) okładka prezentuje się ładnie. Moim zdaniem jest wręcz idealna. Znudziły mi się te uśmiechnięte nastolatki lub faceci bez koszulek na większości książek tego typu...meh...okropne. Wracając - rozdziały są pisane na dwa fronty: z punktu widzenia obydwu braci. Moim zdaniem jest to duży plus, możemy poznać powody ich działań, przemyślenia i tym podobne. Dodatkowo każdy z nich otrzymał inny obrazek dla swoich rozdziałów, Aaron ma gitarę ze zdobieniami wokół, Leo zaś otrzymał kamerę. Fajnie, że wydawnictwo nie ujednoliciło wszystkiego do tylko jednego obrazka.

        Teraz coś co dla niektórych będzie na minus, a dla innych odwrotnie. Otóż każdy rozdział poprzedza kilka linijek tekstu jakiejś piosenki. Wszystkie te piosenki są oczywiście po angielsku, pod spodem umieszczono tytuł i wykonawcę. Z całej książki rozpoznałam tylko jeden taki fragment, resztę omijałam. Dla mnie było to tylko kilka wyrwanych z kontekstu słów i po prostu zajmowały stronę. Domyślam się, że powinnam znaleźć tę piosenkę i ją przesłuchać, bo chyba taki był zamysł wydawców. Jednak gdy już wciągnęłam się w akcję to nie chciało mi się tego robić. Jeżeli ktoś zna się na tym tak, jak uczestnicy teleturnieju "Jaka to melodia?", to na pewno czytając tekst zanuci sobie melodię w głowie. Ja tak nie mam, więc dla mnie to kilka pustych słów po angielsku.



          Podsumowując, myślę, że ta książka jest z pewnością warta przeczytania przez młodzież i osoby lubiące lekkie książki, które szybko się czyta./Sara

Moja ocena:
9/10


Trylogia Metro 2033/4/5 - recenzja

     Dobra książka to książka poruszająca wiele wątków. O wartości książki decydują nie tylko świetnie wykreowani bohaterowie, fabuła, ale także nagłe zwroty akcji, pobudzenie czytelnika do aktywnego włączenia w akcję książki. To wszystko posiada wykreowana przez Dmitry'a Glukhovsky'ego trylogia w postapokaliptystycznej Moskwie przyszłości albo raczej jej metrze.

     Wyobraź sobie, że nigdy nie widziałeś światła słonecznego, nie poczułeś podmuchu wiatru, jesteś sierotą, mieszkasz w małym, ciasnym namiocie, zero prywatności, a twoi sąsiedzi to szczury. Witaj w świecie Artema. Metro. Moskiewskie metro po wielkiej wojnie nuklearnej. Tu nie ma sentymentów, tu liczy się przetrwanie. Życie na stacji WOGN to ciągła, syzyfowa praca - walka z mutantami. Zapomniana stacyjka, która broni ostatniej ludzkiej siedziby. Podobno ostatniej.

     Życie młodego Artemycza zmienia się, odkąd na stację przybywa zawodowy stalker (czyli osoba, która wychodzi na powierzchnię napromieniowanego miasta) - Hunter. Podróż w tomie pierwszym rozpoczyna się od przemierzenia całej linii metra w celu dotarcia do tajemniczego centrum dobrobytu - Polis. Ale kto tak na prawdę okaże się wrogiem? Czy rzeczywiście zagrożenie jest zagrożeniem?

     Drugi tom nawiązuje do pierwszego jedynie jedną postacią - Hunterem. Tajemniczo ginący w bitwie z mutantami, pojawia się niespodziewanie na drugim końcu metra, zaczyna nowe, jednak nie lepsze życie. Pragnie uratować metro, podróżując z młodą dziewczyną Saszą i byłym pomocnikiem maszynisty, pisarzem, Hunterem (jak go nazywał potem Artem - ,,dziadkiem"). Podąża w podróż, aby zapobiec zarazie. Czy jednak ma na celu dobro metra, jego społeczeństwa? Czy jednak odkrycie Saszy okaże się prawdziwe, a superhero to tylko maska zbrodniarza-mordercy?

     Zakończenie serii to powrót do początku całej historii. Dzięki wydarzeniom sprzed dwóch lat Artem stał się idolem, ale także wariatem. Tylko on zna prawdę. Tylko on wie, co się na prawdę stało. Tylko on... dopóki na WOGN nie przybywa Homer, nieznajomy dla niego staruszek, którego czytelnik poznaje w Metrze 2034. Pragnie poznać historię, której nikt nie chce wysłuchać, która stała się przekleństwem w życiu Artema. Jednak poprzez jedno zdanie staruszek rozpoczyna nową przygodę - nową podróż po metrze.


     Więcej nie mogę zdradzić z fabuły, sami musicie przeczytać. Trylogia ukazywała się w odstępach czasowych, dając czytelnikom czas, aby przeżyć historię, zaintrygować się nią, ale także nie znudzić. Publikacja posiada wiele plusów, nie tylko mówiących o dobrym stylu książki, co także o samym autorze. Książka posiada bardzo dobrze ukrytą aluzję, nawet lekką ironię. Glukhovsky perfekcyjnie wplótł aktualną sytuację świata rzeczywistego, szczególnie Rosji. Wprost wytyka błędy polityczne, nie bojąc się ukazywać przeszłości. Wykorzystuje fikcyjną III Rzeszę, Linię Czerwoną i Hanzę, aby ukazać błędy historii, ale także co może się stać, jeśli zatoczy ona koło. Sam autor wykazuje się dobrą znajomością sytuacji społecznej, teraz i dawniej.

     Kolejnym pozytywnym czynnikiem jest odwrócenie świata czytelnika, po skończeniu trylogii czuje się on zadziwiony i pozytywnie zszokowany. Prawie wszystko, najmniejsze szczegóły okazują się fikcją, czytając szukamy prawdy, rozwiązania. Autor bawi się z nami w kotka i myszkę, do końca nie wiadomo, co się wydarzy. Od akcji nie można się odciągnąć, czytanie z latarką pod kołdrą zagwarantowane.

     Ostatnia rzecz, która spodobała mi się w książce, to całkowicie nowy, autorski, samodzielnie wykreowany świat. Śledząc historię Artema, poruszamy się po metrze, dzięki szczegółowym opisom i dołączonej do książki mapce oraz grafikom. Świetna jest też niespodzianka (przepraszam, że spojleruję) - książki okazują się dziennikiem wspomnień, książką napisaną przez jednego z bohaterów. Którego? Sami przeczytacie.

     Czy jednak to książka idealna? No nie, nie istnieją książki idealne, bo każdy ma indywidualny styl, zdanie. Moja opinia będzie na pewno troszkę inna od twojej drogi czytelniku. Minusem trylogii jest zakończenie. Otwarte. Można odnieść wrażenie, że ukaże się kolejna część, dowiemy się, co stanie się za zakrętem drogi (tak, na końcu ktoś odjeżdża drogą). Ale to zamknięty cykl, według mnie niedokończony, a przynajmniej nie jasno. Osobiście uważam, że Biessołow (zły typek, sami się z nim zapoznacie) w pewnym rodzaju odniósł sukces. Nie objaśniona przyszłość metra - wielki minus.

     Jednakże nie odchodźmy za daleko, cała seria jest jedną z lepszych, które czytałam. Postapokaliptystyczna wersja przyszłości? Może tylko pozornie. Prawdziwy znawca, dokładny czytelnik, dobrze zinterpretuje czasami pojedyncze zdania, a czasami całe rozdziały i przebije się przez skorupę świata Glukhovsky'ego, aby dotrzeć do prawd, które chciał nam przekazać autor. To była bardzo dobra decyzja, kiedy zdecydowałam się przeczytać tą książkę, mimo iż jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z tym gatunkiem. Zachęcam do czytania. Wydanie polskie dzięki wydawnictwu Insignis. /Gosia

MOJA OCENA
9,5/10

Uwaga!

Uwaga, uwaga!

Ekhm... Jako że nie jestem jakimś metaczłowiekiem lub czymś w tym stylu (nad czym wciąż ubolewam) to nie czytam książek aż tak szybko. Oczywiście dochodzi do tego szkoła... i dodatkowe zajęcia... i internet (który zniewala mnie dzień w dzień na jakiś czas :( )... i seriale... no i masa innych różnych cośków, a recenzje trzeba dodawać w znośnych odstępach, dlatego... zwerbowałam nową osobę! Na imię ma Gosia... przywitaj się Gosia: hejka! (dobra nie ma obok mnie Gosi i to nie ona napisała, ale na pewno chce się z wami przywitać i podejrzewam, że zrobi to w swojej pierwszej recenzji, która już powstaje!). Jak dobrze pójdzie dołączy do nas jeszcze jedna osoba - Ola. Jeszcze nie wiadomo jaką decyzję podejmie, bo aktualnie ma kilka spraw na głowie, ale możecie być pewni, że powiadomimy was co postanowiła. Wracając - Gosia witamy na pokładzie!
Znalezione obrazy dla zapytania współpraca
PS. Jeśli jest tutaj jakaś istota, która ma niepotrzebne książki i chciałaby, żeby stały się one sławne i wystąpiły w roli głównej którejś z naszych recenzji to serdecznie zachęcamy do skontaktowania się z nami na Facebooku :D 
PS2. za chwilkę pokarze się moja recenzja, a z tego co wiem Gosia zaczyna też pisać swoją, więc spodziewajcie się książkowego kombo :)
PS3. od teraz będziemy się podpisywać, żebyście mogli nas jakoś rozróżnić, a więc /Sara