sobota, 25 marca 2017

Apel do społeczeństwa - czyli o ludzkiej znieczulicy i coś o Różewiczu



Dzień dobry wszystkim czytelnikom i czytelniczkom ! Wybaczcie, że ja dziś nie z "Baśnioborem", ale to przełożę na inną okazję. Przepraszam też za moją ostatnią nieobecność na blogu, ale rozumiecie - siły wyższe. A przechodząc to konkretów...

Ostrzegam, że dzisiejszy post będzie trochę niepospolity, długi i inny niż wszystkie. Nie będzie typową recenzją, niektórzy nawet mogą się z tym nie zgadzać, ale myślę, że wielu on się spodoba ;). Mam nadzieję, że naszego bloga czytają tylko osoby czułe i empatycznę, które zrozumieją powód moich rozważań i tego apelu do wszystkich ludzi.

Zacznę od opisania Wam historii pewnej Ani. Miała dobre życie, jak każde dobrze rosnące dziecko śmiała się, płakała, miała kochających rodziców i wspaniałego starszego brata. Czasem miewała grypy, chodziła do przedszkola, bawiła się , uczyła, była pociechą rodziny. Kiedy nadeszła wiosna 2010 roku 7- letnią Anię zaczęły boleć rączki, spadły jej dziwnie wyniki krwi, dostała temperatury, miała powiększone węzły. Szybko okazało się, że jest chora... na raka krwi. To przewróciło jej życie do góry nogami. Nie była niczego świadoma, jednak po pierwszym dniu wszyscy wiedzieli, że nie będzie to tygodniowy pobyt w szpitalu. Dostała ona udaru, straciła długie , blond włoski, napuchła od sterdyów, zbladła i zmarniała. Jednak się nie poddała i po 2 ciężkich latach wrociła na stałe do domu. I jej życie znowu zaczęło nabierać barw.  Radośnie chwytała je garściami ciesząc się wszystkim. Była jak zwykle szalona i nieogranięta, ciągle się śmiała, dobrze uczyła, wszędzie Anki pełno: harcerstwo, szkoła, sport, przyjaciele, rodzina , konkursy , zawody, napisała książkę, kupiła jaszczurkę, wszystko co się dało. Oczywiście wszyscy uważali , że zbyt czule patrzy na świat, że życie ją zniszczy i nie warto. Ale się tym nie przejmowała. Próbowali ją zmieniać... ale nic z tego! Jednak jak się można było domyślać Ania poznała aż za dobrze zasadę, że: "kto ma miękkie serce, musi mieć twardy tyłek " (wybaczcie to słowo) .  I gdy już wydawało się , że nastolatka już wróciła na dawne tory.... bum! Nawrót białaczki. W grudniu 2016 dziewczyna znów trafiła do szpitala, z tą samą chorobą. Ta wiadomośc przełamała jej  życie na pół. W chwili, gdy była w pełni, miała przyjaciół, wspaniałą szkołę, sukcesy, żyła dla innych, nie dla siebie - wszystko znów straciło smak. Przez miesiąc siedziała na łóżku, a łzy tylko delikatnie spływały po jej znów zbielałych policzkach, nie miała siły oddychać, mówić... żyć. Tylko spała. A gdy się budziła koszmar zaczynał się od nowa...

Po tej niezbyt miłej historii część z Was pewnie myśli, że był to rozwinięty wstęp do recenzji książki typu " Gwiazd naszych wina". Otóż muszę Was zmartwić...ale nie. Ta historia miała i ma miejsce teraz. Ania to zmyślone imię osoby dla mnie ważnej, znam ją praktycznie od małego i jestem jej bliska jak nikt. Mówimy sobie o wszystkim, dlatego też tyle o niej wiem. W tej właśnie chwili leży w szpitalu, jak już wspomniałam. Pewnie niektórzy są źli, że zmarnowałam to piękne miejsce na post na kolejne sentymentalne bzdury o chorych ludziach... pierdu pierdu gdzieś to już słyszeliśmy. Jeśli tak, to polecam zakończyć czytanie już w tej chwili. Ale dla pocieszenia powiem, że to nie koniec. Coś z recenzji będzie, ale cierpliwości...

Ania pewnej , zimowej nocy przeszła gruntowną i nieoczekiwaną przemianę. Spała tylko 2h, cały pozostały czas myślała, zastanawiała się, pytała i czekała na odpowiedź. Jej głowa była workiem pełnym życiowych niepewności, żalu, radości i ogólnie całej Ani. Zrozumiała po prostu, że wszystko jest po coś. Doszła do wniosku, że to wielkie szczęście być chorym, gdyż cierpienie ma wyższy cel. Ludzie nie cierpią nigdy po nic, ale dopiero po długim czasie ( jeśli wogóle) dowiadujemy się po co. Momentalnie Ania stała się żywa, szczęsliwa i taka jak dawniej. Znów odczuwała chęć bycia dla innych, tańczenia , śpiewania, mówienia i życia. Wszystko paradoksalnie wróciło do normy. Cierpienia i bólu nie ubywało, organizm już zmęczony poprzednią chorobą odmawiał posłuszeństwa, rodzice też już nie dawali rady, ale rodzina wzięła się w garść i jak po spaleniu starego lasu, znów zaczęły wychodzić młode sadzonki. Ania o dziwo nie miała na nic czasu, wciąż kombinowała, spała niewiele jak na nią, bo wziąż wpadały jej do głowy nowe pomysy, które czasem o 3 w nocy zapisywała w telefonicznym notatniku. Wygrała bardzo ważny konkurs na wysokim poziomie, pisała go nawet w szpitalu, działała charytatywnie, była pomocą psychiczną dla innych, zdrowych ludzi, kontaktowała się z przyjaciółmi, działała ze swoją drużyną prowadząc zbiórki na odległość, zaczęła się uczyć innego języka, poznawała nowe techniki plastyczne, nauczyła się malować, decoupage, origami, szycie, filcowe ozdoby i nie tylko. Jej pokój był zawsze pełny pomysłów i radości, mimo, że przychodziły ciężkie chwile. Poznała wiele wpaniałych osób. Zaprzyjaźniła się z małą Izką, która otworzyła się przy niej, wcześniej z nikim nie rozmawiała i była jak zamknięta książka, która tylko prosi o otwarcie, bo wnętrze było i jest cudowne.

Do czego zmierzam?
Moi kochani! Tą historią chciałam Was i innych ludzi zainspirwać do hmmm... przemyśleń, zmiany postępowania. Pragnę uświadomić o tym, że choroba nawet taka to nie wyrok . Dzięki Ani miałam okazję poznać większość chorych dzieci z odzdziału. One prawie zawsze się śmiały, miały poczucie humoru, niesamowite pomysły. Mała Kamilka lizała szyby i tańczyła z jabłkami pod bluzką zamiat prawdziwych krągłości :D, Filipek wciąż mówił nie i przedrzeźniał żartobliwie, po czym wytykał język i się śmiał. Dało się go oswoić tym samym i śmiać się razem z nim. Mały Kamilek , wielki gentelmen, zawsze uśmiechnięty -  z stojakiem na kroplówki, zamiast wyścigówki, jeździł po korytarzu udając formułę jeden. Asia - prawie już dorosła gwiazda piłki nożnej, śliczna, a do tego przyniosła mi pyszne pączki, najlepsze jakie jadłam. Oni mięli w sobie tyle radości, a przecież to odzdział, gdzie się spędza nawet po kilka lat. Ania znała dziewczynkę mającą 9 lat, która nie była w domu od kiedy miała 3 latka , czyli nie poznała w ogóle pradziwego życia... Ona i jej rodzice praktycznie zawsze byli uśmiechnięci. Teraz już jej nie ma... To tylko kilka przykładów. Generalnie oddział jest pełen takich własnie dzieci. Są wyjątki, ale gdzie ich nie ma ? ;)

I czas na część właściwą:
Zacznę od wstawienia w to właśnie miejsce wiersza, który bardzo by mi pomógł dojść bezpiecznie do celu tej wypowiedzi ( halo??? jesteście tam jeszcze?)

Różewicz Tadeusz

List do ludożerców

Kochani ludożercy 
nie patrzcie wilkiem 
na człowieka 
który pyta o wolne miejsce 
w przedziale kolejowym 

zrozumcie 
inni ludzie też mają 
dwie nogi i siedzenie 

kochani ludożercy 
poczekajcie chwilę 
nie depczcie słabszych 
nie zgrzytajcie zębami 

zrozumcie 
ludzi jest dużo będzie jeszcze 
więcej więc posuńcie się trochę 
ustąpcie 
kochani ludożercy 
nie wykupujcie wszystkich 
świec sznurowadeł i makaronu 
nie mówcie odwróceni tyłem: 
ja mnie mój moje 
mój żołądek mój włos 
mój odcisk moje spodnie 
moja żona moje dzieci 
moje zdanie 

Kochani ludożercy 
Nie zjadajmy się Dobrze 
bo nie zmartwychwstaniemy 
Naprawdę

Podobało się? Osobiście to jest mój ulubiony poeta i według mnie wspaniały wiersz. Moglibyście pomyśleć, że  co ma jedno do drugiego? Niby nic. Jednak chciałam Wam tym pokazać jaka ludzka natura jest okropna. I tu zaczyna się coś a la recenzja. Różewicz w swoim liście pokazuje ludzką znieczulicę na innych . Owi ludożercy to dzisiejsze społeczeństwo patrzące na czubek wyłącznie własnego nosa. " Nie depczcie słabszych" . Idąc do celu zapominamy o innych i przepychamy się łokciami kalecząc innych. Czemu nie? Będziemy wtedy szczęśliwsi prawda? Każda linijka pokazuje codzienne ludzkie zachowania, chociażby to,że nie ustąpimy naszego wygodnego miejsca w autobusie: " Co mnie obchodzi ta babka, jestem zmęczony po całym dniu pracy, niech postoi, nic się jej nie stanie" . A owa kobieta w ciąży tylko marzy, żeby po ciężkim dniu usiąść choć na chwilę i dać odpocząć swoim opuchniętym nogom i przeciążonemu kręgosłupowi. Oczywiście, nic jej nie będzie, no ale w końcu Pan nie mógł oddać miejsca. To byłaby strata honoru i zupełnie bezsensu, więc po prostu przyznajmy mu rację i idźmy dalej ---> ->>

Podsumowując i łącząc...
Chciałam połączyć rozważania Różewicza z przedstawioną wcześniej historią Ani. Kiedy siedzę z nią przy szpitalnym oknie i widzę, jak ta dziewczyna się śmieje i cieszy życiem mimo straty tych pięknych włosów i worów pod oczyma, a później przekręcam głowę i co widzę... Ludzi chodzących w szarych ubraniach, smutnych, złych, krzyczących na siebie, z telefonami przy uchu. Wciąż gdzieś chodzą,  nie wiadomo gdzie, dążą za czymś, czego nie ma. Niczym takie bezmyślne ćmy zatracają się w tym brudnym świecie. Kochani! A może warto stanąć, spojrzeć w górę i zachwycić się tym pięknym słońcem? Ta Pani obok ma taką samą bluzkę, czyż to nie śmieszne? Uśmiechnij się do niej. No odkiwnij chłopie koledze, który do Ciebie macha z daleka. Nawet nie wiecie jak mi przykro, gdy widzę jak dzisiejsza młodzież marnuje swój czas na bezmyślne Snapchaty ( zaraz pewnie poleci na mnie fala hejtu), na głupie strzelanki i oglądanie filmików na youtubie, które w noszą tyle, co nic. " No , ale popatrz jaki śmieszny kot, ooo on wpadł do klozetu hahah, dam lajka jakie głupie" . Z góry mówię, że też lubię filmy z kichającą pandą, piosenkę "Aplle pen", czy posiedzieć czasem na fb. Ale teraz to zamieniło się  w taką jakby netmanię. Kiedyś ludzie płakali, gdy słyszeli wybuchające bomby w czasie wojny, teraz gdy im się zbije szybka nowego I'phone. No już Olcia stop, bo Cię obrzucą pomidorami .  Dzieci na oddziale marzą, żeby wyjść na spacer w deszczowy dzień, a Ty przeklinasz,że sobie ubrudziłeś nowe buty? Czy to jest w ogóle normalne? Narzekasz, że jutro znowu szkoła, a taka Asia sobie myśli: "Ale fajnie, że się jutro pouczę, choć wolałabym z innymi". Ania pożera książki , a Tobie nie chce się ruszyć, żeby przeczytać kilka stron lektury, bo wolisz siedzieć przed kompem i grać w minecrafta?

Kochani! Moje słońca najdroższe!
To wszystko było po to, aby uświadomić Was... Nas o tym, że życie jest cudowne i nie można go marnować, bo uwierz - jutro może Cię już nie być. Potkniesz się, uderzysz i człowieka nie ma. Nie marudź, że Cię boli szyja, tylko wstań i idź z  Burkiem na spacer. Pada? No to extra! Weź kalosze i się pochlap, przecież solą nie jesteś. Proszę Was tylko o jedno : Zastanówcie się, proszę dzisiaj chwilę, czy czasem nie jesteście takimi trybikami chodzącymi bez celu?  Sróbujcie docenić dzisiaj wszystko. Ale  nie tylko to co dobre. Cieszcie się z tego, że się zepsuł samochód. Może wyjdzie z tego coś dobrego? Nawet nie wiecie jak życie zaskakuje. Tylko czasem jesteśmy tak przepełnieni ego, że zatykają nam się uszy i nie słyszymy jak ono nas woła. Przecież tak, na pewno nie będziesz szczęś
liwy...

"Kaleczą się i dręczą milczeniem i słowami, jakby mieli przed sobą jeszcze jedno życie."
T. Różewicz ~


Olcia :)/

P.S. Zachęcam wszystkich do wyrażania swoich myśli pod tym postem. Nie hamujcie się ( oczywiście bez wulgaryzmów i ze zdrowym rozsądkiem ;) ) . Jestem człowiekiem i mam prawo się mylić. Może macie inne zdanie, zgadzacie się lub nie, albo chcecie dodać coś od siebie? Śmiało! Obiecuję, że będę szczerze odpowiadać, a sama jetem ciekawa Waszych przemyśleń ;).

niedziela, 12 marca 2017

Dziewiąty Mag. Zdrada - recenzja

Dziewiąty Mag. Zdrada - recenzja

Autorka: A.R. Reystone
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Znowu mnie tu długo nie było... ale ja naprawdę staram się to zmieniać, a to, że mi nie wychodzi to druga rzecz :/ postaram się jeszcze coś dodać w tygodniu, chociaż nic nie obiecuję. Chciałabym się was zapytać, co sądzicie o tym, żeby dodawać tutaj recenzje nie tylko książek, ale też czasem jakiejś planszówki lub filmu? Częściej pojawiałyby posty, bo wiecie, przeczytanie książki zajmuję tak ociupinkę więcej czasu niż obejrzenie filmu. Możecie pisać w komentarzach, choć i tak nie spodziewam się zbytniego odzewu :) jeszcze... Dobra, to chyba tyle z rzeczy organizacyjnych, przejdźmy do recenzji.

OPIS
Macie tak czasem, że gdy przeczytacie serię książek, to nie możecie dokładnie stwierdzić, w której części co się wydarzyło? Pamiętacie całą fabułę, tylko nie wiecie kiedy kończy się pierwsza część, a zaczyna druga? No cóż, ja tak mam, więc nie jestem w stanie zrobić opisu do tej części, bo może się zdarzyć tak, że zaspojleruję wam końcówkę pierwszej części lub zdradzę fabułę drugiej. Pozwolicie więc, że po prostu skopiuję opis z tyłu książki. Jejku z moją pamięcią jest coraz gorzej...

Smoki ruszyły w jej stronę. Wyciągnęła dłoń i odparła atak zaklęciem…


Nad świat dziewięciu miast nadciągają czarne chmury. Wybitni czarnoksiężnicy w pośpiechu pracują nad sposobami walki z groźnymi nyrionami. Nadszedł czas rozpoczęcia szkolenia magów medyków i budowy szpitala dla smoków i pegazów na Trollowych Rubieżach. Ale na Wielkiego Xaviere’a! Kobieta Dziewiątym Magiem?! To niedorzeczność i obraza społeczności wszystkich miast. Poza Severianem i Teobaldem nikt nie chce się zgodzić, aby Ariel podeszła do próby na Dziewiątego Maga. Czy otrzyma tę wielką szansę?


RECENZJA
Jak zwykle zacznę może od okładki. Chyba za każdym razem będę tak zaczynać, więc może od teraz będę pomijać ten wstępik. Okładka jest jeszcze bardziej odlotowa, superaśna i w ogóle fajna niż pierwszej części. Ta biel przyciąga wzrok na sklepowych półkach i jeszcze ten smok! No po prostu wielkie WOW! Spokojnie została jeszcze tylko jedna część, nad którą będę się tak zachwycać, potem będziecie mieli względny spokój, do czasu, aż nie wynajdę kolejnej tak super wyglądającej książki :) Wracając, jeszcze tak świetnie dobrana czcionka i ogólny projekt sprawiają, że to istne cudo. Sami zobaczcie:

Jak już chyba wspominałam, to jest jedna z moich ulubionych serii, a drugi tom jest, o ile to możliwe, jeszcze lepszy od pierwszego. Jak podpowiada tytuł, ktoś zdradzi i jak się dowiedziałam kto to był, to mózg się zawiesił, serce stanęło, a całe ciało krzyczało "COOO!?!?!". No i znowu przeżywałam wszystko razem z główną bohaterką - byłam wściekła na niektóre postaci, innych nienawidziłam z całego serca, a inne ubóstwiałam. 

Pewnie sobie myślicie, że to jest tak jak z np. "Ojcem Mateuszem" - po obejrzeniu dziesięciu minut wiecie, kto jest winny? Otóż nie, tutaj nie będziecie nic podejrzewać do samej zdrady, a i wtedy będziecie się zastanawiać, czy na pewno czegoś nie przeoczyliście i ta postać tak naprawdę ma serce przepełnione dobrocią i chęcią pomocy... a potem NIE! Okazuje się, że naprawdę to zrobiła, z premedytacją i nic nie obchodzi jej, że teraz przestaniesz ją lubić. WCALE! Taką oto straszną historię buduje nam autorka... No, ale nie ma tego złego co by na dobra nie wyszło! Jest tam dużo zaklęć, magii, smoków... i wszystkich tych rzeczy, które tak bardzo lubimy! No dobra, przynajmniej ja lubię...

Oczywiście, tak jak w pierwszym tomie i w tym nie mogło zabraknąć wątku miłosnego. W sumie to jest on głównym wątkiem i wszystko jest od niego zależne, no prawie wszystko. Jest on oryginalnie opisany i bardzo wciąga co jest chyba najważniejsze. Teraz, żeby nie było, że jest to książka przeznaczona tylko dla żeńskiej części czytelniczek. Co to, to nie (uwielbiam to zdanie)! Mój kolega przeczytał całą trylogię i mu się bardzo podobała (tak, Mikołaj to o tobie). Podobała mu się tak bardzo, że pochłonął ją w jakieś trzy dni, ale on jest uzależniony od książek, więc to chyba nic nadzwyczajnego.

Na koniec jeszcze tylko coś o wydaniu. Ta część też jest podzielona nie na rozdziały, ale na fragmenty, które mogą mieć parę linijek lub dziesięć stron. Jest to super rozwiązanie, ponieważ jak się czytając trudniej jest się zgubić. Otwierasz książkę i widzisz znaczek smoka i wiesz, że wtedy skończyłeś, anie musisz czytać całej strony od początku.

Starałam się wyszukać jakieś wady na potrzeby tej recenzji, ale nie udało mi się nic znaleźć. To chyba może tylko dobrze świadczyć o tej książce, więc szukajcie jej w bibliotekach, a jeżeli tam nie znajdziecie, to uważam, że warta jest zakupienia. To tyle z mojej strony. Cześć!

Moja ocena: 10/10

/Sara

środa, 8 marca 2017

Jak pewnie duża część z was zauważyła, wyniki pojawiły się siódmego dnia licząc od konkursu na naszym fanpagu. Niestety zwycięzca jeszcze się nie zgłosił, nie wiem, może nie ta osoba nie korzysta z facebooka? Więc mamy nadzieję, że jeśli opublikujemy wyniki tutaj, to wiadomość z adresem przyjdzie do nas na czas. A więc...


WYNIKI!!!!

"Malowankę z piosenkami Beatlesów" Beaty Pawlikowskiej wygrywa...



Gab riela!
Serdecznie gratulujemy i prosimy o przesłanie wiadomości na facebooku zawierającej adres do wysyłki. Prosimy to zrobić do końca 11 marca, ponieważ wyniki tak naprawdę zostały opublikowane 4 marca :) wszystkim innym życzymy powodzenia w naszych kolejnych konkursach i musimy wam powiedzieć, że bardzo miło czytało się wasze odpowiedzi :D do zobaczenia wkrótce!

poniedziałek, 6 marca 2017

TANIE KSIĄŻKI :D

    Jako mol książkowy, wtedy jeszcze początkujący, często zadawałam sobie pytanie ,,gdzie można tanio kupić książki?" albo ,,gdzie mogę znaleźć dużą wyprzedaż?". Teraz mam już takie swoje stałe punkty ,,kupowania książek" i nie raz zdarzyło mi się zostawić tam sporą ilość kieszonkowego, ale co ważniejsze, udało mi się upolować kilka cudeniek. :D A najpiękniejsze jest to, że często w tychże sklepach można znaleźć książki o najróżniejszej tematyce. A więc dam, dam, dam... oto

TANIE KSIĄŻKI - TOP 5 MIEJSC

1. Carrefour - w koszach z książkami można znaleźć prawdziwe larytasy :D Fantasy, historyczne, horrory, science fiction... wszystko!!! I to w przystępnej cenie, przeważnie nawet do 10 zł. ;) Mega dużo książek, mega niskie ceny, mega zapełniona półka! Najnajnajmiejsce!

2. Biedronka - o dziwo tak! :D W popularnej ,,Biedrze" można czasami znaleźć bardzo fajne i w miarę dobrych cenach książki, te popularne i te mniej.

3. Matras - ceny może nie takie bajeczne jak Carrefour, czy Biedronka, ale zawsze coś. ;) Bardzo często zachęcające rabaty - 30% albo inne przeceny. :D Przeważnie wyselekcjonowana specjalna półka na obniżki cenowe, co jest mega plusem.

4. Kioski - coraz częściej wydawnictwa ,,puszczają w obieg" serię książek danej autorki/autora, które można kupić po bardzo atrakcyjnej, obniżonej cenie. :) W moim przypadku tym sposobem zgromadziła się cała kolekcja ,,Ani z Zielonego Wzgórza". ^^ Wystarczy cierpliwie czekać na odpowiednią serię i szukać dobrze po kioskach. :D

5. Kaufland - również kosze, też dobre ceny, ale mniejszy wybór. :D Mimo to, fajne książki się zdarzają.

     A na top 60 książek muszę pozbierać informację, więc na razie top 5 miejsc. ;D/Gosia