piątek, 17 sierpnia 2018

„Player one” – adrenalina, rywalizacja i troszku miłości ;)


Autor: Ernest Cline

Rok wydania: 2011r.

Ilość stron: ok. 500  :D

Typ książki: Science fiction





Witam wszystkich! Dzisiaj chyba po raz pierwszy w moich recenzjach będę Was zachęcała do przeczytania książki science fiction. Osobiście nie jestem fanką tego typu „dzieł”, ale „Player One” wyjątkowo przypadł mi do gustu ;). Co więcej, do kin jakiś czas temu weszła jej filmowa wersja, także w tym przypadku jest to recenzja zarówno dla książkomaniaków jak i dla telemaniaków ;) (najprawdopodobniej takie słowa nie istnieją, ale to nic. Na pewno wiecie o co mi chodzi)





Fabuła w pigułce J:



Jest rok 2045. Ziemia stała się okropnym miejscem…zatrute powietrze, skrajna bieda, choroby. Mieszkańcy naszej planety w większości spędzają swój czas w wirtualnym świecie/grze - OASIS. Przed swoją śmiercią twórca gry – James Halliday – postanawia ukryć „jajo wielkanocne” w tym wirtualnym świecie. W jego testamencie cały majątek ma zostać przepisany na tego, które odnajdzie ukryte przez multimilionera jajo. Po śmierci Hallidaya rozpoczyna się konkurs pełen emocji, zagadek i walki z korporacją chcącą przejąć i zawładnąć całym światem OASIS. Główny bohater – Wade  – jako pierwszy odnajduje pierwszą z trzech bram prowadzących do skarbu.  Rozpoczyna się wielki wyścig…





Najważniejsze plusy i minusy ;) :



Najważniejszym z plusów „Player One” jest bardzo wciągająca, dynamiczna (w większości) i porywająca akcja. Zwłaszcza pod koniec książki omijałam co mniej ważne fragmenty, żeby jak najszybciej dowiedzieć się co będzie dalej.  Czytając to miałam wrażenie, jakbym oglądała film. Genialne opisy ułatwiały mi wyobrazić sobie scenerię, bohaterów i ich emocje. Poza tym, ważna była też fabuła. Trudno porównać „Player One” do chociażby „Bajek robotów” Stanisława Lema.  Między jednym a drugim jest wieeeeelka przepaść ;D ( oczywiście z całym szacunkiem do Lema i jego twórczości). Tyle z pozytywów. Jeśli chodzi o minusy to czasami przeszkadzały w czytaniu długie rozdziały.  Kiedy są one krótkie to możesz do książki przysiąść w każdej chwili, a kiedy są długie, tak jak w „Player One” to musisz więcej na raz przeczytać. Gdy czasem odchodziłam od niej na chwilę to trudno mi się było z powrotem odnaleźć w środku rozdziału. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi ;). Czasami też sprawiało mi problem słownictwo z gier, których nie znałam. Ale to akurat da się przełknąć ;)



Podsumowanko:



Sadzę, że „Player One” to naprawdę super książka dla młodzieży. Dorosłym mogłaby aż tak do gustu nie przypaść, ale dla mnie była super  J. Jeśli jesteście fanami „szybkich” i emocjonujących książek, to „Player One” jest właśnie dla Was. Wakacje jeszcze się nie skończyły, więc może czas na trochę fikcji? ;). Buziaki i pozdrowienia dla wszystkich. Miłego dnia! :D







Moja ocena: 9/10




Olcia  :)